Najnowsze wpisy, strona 8


"Areszt" domowy ;)
Autor: dorothee
12 marca 2007, 11:14

Taka piękna pogoda za oknem... Wiosna coraz bliżej, lada dzień wszystko rozkwitnie... Cudownie... Dlaczego zauważyłam to dopiero dzisiaj? BO MUSZĘ, CHOLERA, SIEDZIEĆ W DOMU I POPIJAĆ HERBATKI MALINOWE!!! A co gorsza, wcale mi się nie poprawia. Nawet nie wiecie, jak irytujący może być fakt, że nie można się cieszyć swoją ulubioną porą roku. Ech...... :/

Trawiona gorączką
Autor: dorothee
09 marca 2007, 17:07

No i stało się. Na Dzień Kobiet zamiast kwiatka dostałam gorączki ;) Rozłożyła mnie choroba od razu na obie łopatki i to tak skutecznie, że mam zwolnienie na tydzień. Dostałam całą litanię leków do zażywania, z ochydnym antybiotykiem i jeszcze ochydniejszą płukanką na gardło na czele. Ale cóż... Wszystko na moje własne życzenie. Przyznaję bez bicia - nie dbałam o siebie za bardzo ostatnimi czasy. Pora przejściowa też nigdy nie sprzyjała mojemu zdrowiu, zawsze się musiała przyplątać jakaś infekcja. A poza tym na uczelni prawdziwa epidemia, podobnie jak u mnie w domu. Moja choroba była tylko kwestią czasu. I tak długo wytrzymałam.

Jestem w domu zaledwie drugi dzień (i pierwszy bez gorączki) i już nie mogę usiedzieć (chociaż właściwie powinnam leżeć). Wkurza mnie, że narastają zaległości. Ale mus to mus.

Łehhh... idę płukać gardło. Do następnego.

...bleeeeeeeeh!
Autor: dorothee
03 marca 2007, 18:27

Cała sobota nad socjologią polityki... Można dostać pierd......ca ... ... ... ... ... ... ... ... ...

Coraz bliżej wiosny
Autor: dorothee
02 marca 2007, 18:08

Ufff... co za tydzień okropny! Tyle roboty ostatnio, że chyba zaczynam zaniedbywać życie towarzyskie! Moje kontakty z ludźmi ograniczają się ostatnio do konwencjonalnych relacji na uczelni ;)

Ulga! Grupa nam się jednak jeszcze nie rozleci ;) Postrach Kolejnych Pokoleń Politologów okazał się dużo wyrozumialszy, niż nam się to wydawało. Póki co nikt nie musi zmieniać studiów ;) Ufff, ulga naprawdę. Nie wyobrażam sobie, żeby Przyszły Rząd nie dociągnął razem przynajmniej do najbliższych wakacji.

Mikrusa mi do szpitala zabrali! No jakim prawem?!?! A tak na poważnie, to mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i Mikro wróci do nas szybko, cała i zdrowa. Trzymam kciuki! :*

A przy okazji diametralnej zmianie ulga moje dotychczasowe zdanie na temat polskiej służby zdrowia i bynajmniej nie jest to zmiana na lepsze :/ Miałam jeszcze jakieś złudzenia, że może nie jest tak źle, dopóki nie zobaczyłam tego na własne oczy... Szkoda gadać...

A roboty nie ubywa. Dobrze, że założyłyśmy Kółko Samopomocy Studenckiej, bo nie szłoby ze wszystkim się wyrobić samemu. A tak dzielimy się materiałem, a potem wymieniamy notatki. I nawet to się jakoś kręci ;)

Piękny dzień był dzisiaj. Cieplutko jak wczesną wiosną, słońce świeciło po gębie, aż od razu chciało się żyć. Dzień się skończył ulewą, ale i tak utwierdziłam się w przekonaniu, że wiosna coraz bliżej. To dobrze, bo już zdążyłam zapomnieć co to znaczy słoneczny dzień. Chociaż z drugiej strony to może nie za dobrze, że sobie przypomniałam, bo teraz trudniej będzie mi znieść dni "niesłoneczne". Tak czy siak: oby do wiosny!

...marazm...
Autor: dorothee
25 lutego 2007, 20:34

Zimo! Kiedy ty sobie pójdziesz za morze? Już myślałam, że śnieg mamy za sobą. Już mi serducho rosło na samą myśl o wiośnie, kiedy po raz pierwszy od dłuższego czasu musiałam mrużyć oczy od słońca. Ale nie! Musiało się wszystko spieprzyć! Ale to w sumie nic takiego. Po prostu jak co roku o tej porze przeżywam klasyczną zimową deprechę, więc nie ma się czym przejmować. Przyjdzie wiosna - samo przejdzie.

Chociaż może nie taka znowu klasyczna ta moja deprecha, w końcu jeszcze mi się chce pracować, co zazwyczaj takie normalne dla mnie nie jest. Jakby mi mało było mojej własnej roboty, to ja się jeszcze angażuję w prezentację maturalną Ma Soeur. Taka już moja uczynno - społecznikowska natura. Choć z drugiej strony chyba zaniedbuję życie towarzyskie... Trudno, najwyżej dostanę garba, oślepnę i zestarzeję się w samotności ;)

Czuję permanentny dyskomfort z powodu kilku niezakończonych spraw, które w dodatku nie rokują zbyt dobrego zakończenia. Niestety nie wiem właściwie co z nimi zrobić. Wypadało by też zadać sobie kilka pytań w rodzaju: "I co dalej?", ale jakoś kompletnie nie mam ochoty się nad tym zastanawiać. Nie wiem, co będzie dalej. Nie wiem co chcę ze sobą zrobić. A na dodatek, wcale nie mam ochoty się nad tym zastanawiać. Dorosłość znowu zaczyna mnie uwierać. Najchętniej chciałabym, żeby ktoś stwierdził u mnie niepoczytalność i przejął za mnie decydowanie. Wykonywać cudze polecenia jest sto razy łatwiej, niż samodzielnie dokonywać wyborów, wcześniej podejmując wysiłek analizy, co jest dla mnie naprawdę dobre. Chyba boję się popełnić błąd, stąd moja bierność. Tylko, że z czasem bierność też może się okazać błędem. No i co ja mam ze sobą zrobić??