Archiwum czerwiec 2004


!!!!!WAKACJE!!!!!
Autor: dorothee
25 czerwca 2004, 18:52

No i mamy upragnione wakacje! Spotkałam się wprawdzie z opinią, że te wakacje są be, bo szybko zlecą i sprawią tylko, że nie będzie się chciało wracać do szkoły, ale moim zdaniem jest to właśnie cecha wakacji. Nie ważne co będzie potem - mam teraz zasłużony odpoczynek i jestem zadowolona.

Swoją drogą uświadomiłam sobie, że nie znam wyniku matury próbnej z historii... Trudno...

Och, szykuje się dużo zmian, duuuużo... ale na razie na ten temat tyle.

Niedawno okazało się, że nad morze jedziemy nie autokarem (jak piała pani w biurze podróży, śpiewając peany na cześć popularności tego turnusu), ale pociągiem. He he, już na jaw wyszło parę przekłamań w ofercie. Zastanawiam się ile jeszcze upiększono, np.: na temat warunków zakwaterowania ha ha ha... Nawet nie chce mi się tym martwić - popadam w błogie lenistwo.

Jutro Gośka jedzie na weekend nad jezioro - szerokiej drogi siostro!

Bardzo szczególny dzień...
Autor: dorothee
21 czerwca 2004, 17:35

Na wstępie dziękuję za komentarze i za "bises" :)

Dawno nie miałam tak dziwnego dnia... Skutki klasyfikacji w sposób oczywisty wpłynęły na frekwencję uczniów w szkole he he...

Z Baczą i Przemkiem dwie pierwsze godziny (czyli w-f ha ha ha) spędziliśmy leżąc na parkiecie sali gimnastycznej i opowiadając sobie dowcipy. Potem trochę nas przybyło, ale lekcje wyglądały tak, jak się spodziwałam, tzn. NIE WYGLĄDAŁY. Powiedzmy, że były raczej prowizoryczne he he (na historii sztuki na przykład udzielałam się pisemnie przy tworzeniu podania o komisa z geografii), poza tym jak zwykle krążyłam między biblioteką, sekretariatem, salą gimnastyczną i górnym korytarzem żeby podbić obiegówkę. Ze wszystkim wyrobiłam się dosyć szybko i stwierdziłam, że pożyteczniej będzie wrócić do domu. Zdaje się jednak, że nie pisane mi jest kiedykolwiek być tak wcześnie w domu, bo jak na złość, kiedy wyszłam ze szkoły, okropnie się rozpadało i chyba z godzinę siedziałam przed szkołą (zapomniałam rano parasola :~(  ). W tym czasie zjawił się w szkole jakiś zapaleniec, chcący koniecznie kupić dwa obrazy (po klasyfikacji durniu?!) i chwalący się swoją pseudoplastyczną wiedzą (mówił "orcha" zamiast "ochra" ha ha ha ha!). Strasznie zawiedziony brakiem łupu wreszcie się oddalił, ale niewykluczone, że jeszcze się zjawi brrrr...

Gdy wreszcie trochę przestało padać poleciałam na przystanek i nawet zdążyłam na "czwórki". To była największa galeria dziwnych osobistości, jaką w życiu widziałam - zaczęłam się zastanawiać, czy nie śnię he he. Pewnie przesadzam, ale takie było moje pierwsze odczucie. Przede wszystkim autobus był mały i duszny. Kogo ja tam widziałam: jakąś lasencję w bluzce o kolorze różu w stylistyce lalki Barbie, pana o dużych gabarytach i strasznie spoconego, który ledwo mieścił się na podwójnym siedzeniu, panią o bardzo chropowatej cerze, inną w szmaragdowej wiatrówce, jakiegoś nażelowanego Alvaro, chłopca z zadatkiem na skejta, dziewczynkę będącą na najlepszej drodze do połknięcia muchy (ziewała), no i oczywiście z tyłu zjaraną młodzież, pokładającą się sobie na kolanach. Na domiar złego stałam między pulchną panią i jakimś typkiem o loczkach cherubinka i dziwnie zmartwionej twarzy (Groteska Roku!). Tak się złożyło, że pani wypatrywała czegoś z przodu autobusu, a "cherubinek" - czegoś z tyłu, w wyniku czego oboje kiwali się w prawo i w lewo, a ja stałam na skrzyżowaniu wzroku obojga. W pewnym momencie zaczęło mnie to poważnie denerwować.

Jakoś jednak do domu dotarłam. Żeby nie było za dobrze na koniec zostałam zlana wodą z drzewa poruszonego przez wiatr... ha ha jakie śmieszne... O matko, ale się rozpisałam he he... Teraz sobie cały ten dzień odbiję byczeniem się i nic-nie-robieniem :))

......zdycham.........
Autor: dorothee
17 czerwca 2004, 20:57

Jestem ledwo żywa... z wielu powodów... wszystko mnie boli, a moja TFUrczość malarska to RZYGI - nie jest to optymistyczne stwierdzenie biorąc pod uwagę fakt, iż jutro mam przegląd całoroczny z malarstwa... Oceny jeszcze nie wszystkie wystawione więc nawet świętego spokoju nie mam. W ogóle, podsumowując ten rok szkolny, nie jestem z siebie zadowolona. Ktoś powie: "Jesteś kopnięta! Masz dobre oceny!" - może to i racja, kawał hipokryty ze mnie, ale nie jestem po prostu zadowolona ze sposobu w jaki owe oceny zdobyłam - więcej było w tym farta niż pracy. Cóż, różnie w życiu bywa...

Czekam już tylko na wakacje! Jeżeli szybko nie zaznam odpoczynku to ten stres mnie wykończy. Oby jeszcze tylko przetrwać jutrzejszy przegląd, na którym szanowne plastyczne gremium po raz kolejny zastanowi się, po jaką cholerę oni mnie w ogóle przyjęli do tej szkoły - i luzik. Oczywiście moją głowę zaprzątnie jeszcze cholerna obiegówka, która jest tylko po to żeby ją zgubić i nie dostać przez to świadectwa, ale to już będzie najmniejszy problem. Cudne plany!

Póki co jednak czuję się nieco przytłoczona he he... Aha! Zapomniałabym! Matury poszły mi wcale nieźle - aż się zdziwiłam. Nie będę przytaczać ilości punktów, ale o dziwo jest przyzwoicie. Może się jednak jeszcze do czegoś nadaję...

Biję czołem przed Starą Znajomą! Imponująca liczba punktów! Moje gratulacje!

:)))))))))))))
Autor: dorothee
12 czerwca 2004, 19:46

Ależ jestem szczęśliwa!!! Ależ jestem z siebie zadowolona!!! Jeżeli za chwilę nie przestanę się wbijać w samouwielbienie, to dosięgnie mnie sprawiedliwość Boska i walnie we mnie piorun z nieba! A teraz na poważnie: strasznie się cieszę, bo właśnie skończyłam pracę, która była moją zmorą przez ostatnie kilka dni - projekt wystawy Bractwa Prerafaelitów (nie musicie wiedzieć, co to za cholerstwo...). Projekt jest wypasiony - mam nadzieję, że prof. Ząbek podzieli tą opinię ;) W ogóle ten okropny długi weekend dobiega końca, z czego jestem ogromniasto zadowolona! Plotę jak potłuczona? Po prostu dla mnie te cztery dni oznaczały i wciąż oznaczają pracę, pracę, pracę... Naturalnie i tak się ze wszystkim nie wyrobię, ale przynajmniej trochę zrobię...

Przeczytałam komentarze i szczerze się wzruszyłam chlip chlip :~) Dziękuję wszystkim za troskę. Jeszcze nie znam wyników próbnych matur i wolałam nie psuć sobie humoru sprawdzaniem odpowiedzi w internecie, ale wygodnie dla mnie jest sądzić, że poszło dobrze. Wprawdzie historię zwaliłam doszczętnie - jestem tego absolutnie pewna, ale polski i francuski (tak tak Joanno G. - FRANCUSKI :] ) poszedł mi wcale nieźle więc możecie być ze mnie dumni/dumne!

Strasznie rozchwiana emocjonalnie ta moja notka - zupełnie jak autorka ha ha ha...! Muszę kończyć bo zaraz lecę do Starej Znajomej wywoływać zdjęcia... SAMODZIELNIE! ;]

Daję znak życia!
Autor: dorothee
08 czerwca 2004, 13:12

Ależ dawno mnie tu nie było!!! Ostatnio mam tyle roboty, że prawie zapomniałam o istnieniu czegoś takiego jak mój blog. Ale nie potrzebuję jeszcze Bilobilu na pamięć i nadrabiam moje 2 (!) - tygodniowe zaległości o kolejną notkę.

Weszłam dzisiaj na bloga i stwierdziłam, że wygląda zabawnie: mamy niedługo połowę czerwca, a tu pusto jak w szkole po klasyfikacji!

Ech... minęły rzeczone dwa tygodnie, a ja czuję jakby to były dwa miesiące... Powiedzmy, że nie jestem w najlepszej formie tak fizycznej, jak i psychicznej. Na plener wybraliśmy się w najzimniejszy (jak się okazało dopiero na miejscu) tydzień i malując w deszczu marzyliśmy tylko o rękawiczkach. Wszyscy wróciliśmy chorzy, na powitanie zostaliśmy uraczeni 5 klasówkami, a w obecnym tygodniu mamy próbne matury. Lekcji wprawdzie nie ma, ale cała klasa biega za nauczycielami, żeby coś zaliczać albo poprawiać. Niestety to nie koniec pieśni: do klasyfikacji jeszcze tydzień - ten z kolei wiąże się z przeglądami... Ja nie wiem jak ja to przeżyję! :~(

Bardzo się cieszę Aneto, że dostałaś 5! A nie mówiłam, że tak będzie? Miło mi, że mogłam pomóc!

Praca nad stoną internetową chwilowo zawieszona z powodów oczywistych - zajmę się tym po klasyfikacji.