Najnowsze wpisy, strona 7


Mam karabin! ;)
Autor: dorothee
19 czerwca 2007, 15:35

No i dałam ciała! Dziś, po raz pierwszy w życiu oblałam egzamin (to i tak za późno - powiedzieliby złośliwi). A myślałam, że będę mogła się cieszyć "nieposzlakowaną opinią". A tu taka niespodzianka (choć większy szok niż ja przeżyło chyba moje otoczenie). Ale spodziewałam się w sumie takiego zakończenia - że szczęście do pytań, które mi ostatnio sprzyjało, wreszcie mnie opuści. Tylko cholera, dlaczego akurat dziś??? Kopniaki na szczęście nie pomogły...

Ale może to i dobrze...? Przynajmniej nie można mnie już nazwać dziobakiem (tudzież kujonem, jak kto woli) ;) Z drugiej strony to nieco komplikuje sytuację w paru miejscach. A najgorzej żal stypendium, bo było już tak blisko. A z oceną z poprawki niestety stypendium motywacyjnego mieć nie można. Trudno, trzeba teraz stawić czoła nowej sytuacji.

A będzie to tylko jeszcze jeden element tej "nowości". Najważniejszym powiewem nowego jest chyba moja decyzja o podjęciu drugiego kierunku. Po długim namyśle się zarejestrowałam, chociaż po dzisiejszym egzaminie przestaję chyba wierzyć, że sobie poradzę. Ale przecież zawsze mogę zrezygnować, a spróbować nie zaszkodzi. Kto wie, może mi się nawet spodoba...? Nie ukrywam, że moja decyzja ma podłoże czysto pragmatyczne - skoro wszyscy, to i ja, nie mogę przecież pozwolić, żeby mnie wygryzła konkurencja. Każdy dodatkowy papier jest przecież na wagę złota. Chociaż właściwie nie - na zmywaku w Londynie jest raczej niewiele wart.

Oj... już mnie wymęczyła potwornie ta sesja, a przecież jeszcze jeden ogromny egzamin przede mną (nie wiem, czy nie najtrudniejszy) - historia. Mam jakiś kryzys - chyba za dużo zakuwania, mój mózg nie chce już przyjmować żadnych nowych wiadomości, a tu jak na złość trzeba jeszcze raz wsiąknąć w książki. I jak na złość z racji poprawki mojego dzisiejszego "wyczynu" - to jeszcze nie koniec! Ale dam radę - muszę dać!

Aga stwierdziła wczoraj, że poprzednia sesja podziałała na nią deprymująco na tyle, że teraz trudno jej się zmobilizować do nauki. Kiwałam głową ze zrozumieniem, ale dopiero dzisiaj mogę powiedzieć, że to naprawdę rozumiem. Nie wiem, czy to z niewyspania, czy ze zniechęcenia, czy z niewiary, ale już czuję, że nie chce mi się więcej uczyć. I gęsiej skórki dostaję na samą myśl, że muszę się tego wszystkiego uczyć jeszcze raz i od początku. No powiedzcie sami: czy nie może się już od tego zrobić niedobrze?

Taaak... teraz trzeba pomyśleć o jakiejś pracy na wakacje. Tak czy siak czegoś bym szukała, ale teraz to już po prostu muszę. Nie lubię musieć, wolę chcieć.

Dziekuję wszystkim za słowa pocieszenia. A jutro zabalujemy! Może właśnie takiego odprężenia mi potrzeba...?

Chciałam, żeby nie wyszła za gderliwa ta notka, ale nawet to mi się dzisiaj nie udało ;) No to sobie pogderałam. I jak powiedziała moja Rodzicielka: "Żołnierz bez dwóji, to jak student bez karabinu". No to ja już mam karabin ;))

Ech, życie...
Autor: dorothee
23 maja 2007, 20:53

Wykłady, ćwiczenia, zaliczenia, kolosy, imprezy, interwencje ;) , wystawa, warsztaty, słońce, wichura, upał, burza, koncerty, skrypty, notatki, ksero, krawaty, referaty, prezentacje, traktory ;), piwko ;) , winko ;) , słodkości, otręby ;) , leń, harówka, wejściówka, frustracja, euforia, indeks, spokój, niepokój, rezygnacja...

...moje życie ostatnio... a mi się chce tylko wakacji... skąd to zniechęcenie?

No-stress.......
Autor: dorothee
26 kwietnia 2007, 19:21

No proszę, już koniec kwietnia. Jutro dokładnie o 13:00 zaczynam dłuuuuuugi weekend i przyznaję, że bardzo mnie cieszy ta perspektywa, mimo że roboty mam więcej niż zwykle i nauka czeka. W końcu do sesji zostało już całkiem niewiele czasu, bo czymże jest miesiąc wobec wieczności ;) Najbardziej przeraża mnie chyba egzamin z historii, głównie z racji ogromnego, całorocznego materiału. Ale przecież nie o egzaminach chciałam tu pisać. Na rozwodzenie się nad trudami sesji będzie jeszcze miejsce i czas.

Póki co piękna i ciepła pogoda wcale nie działa na mnie mobilizująco, przynajmniej jeżeli chodzi o naukę. Ale jeżeli wziąć pod uwagę moje aktualne życie towarzyskie, to chyba można powiedzieć, że się powolutku odradza ;) W ogóle w ostatnim miesiącu nie mogę narzekać na nudę, w końcu na początku święta, potem wesele, potem impreza grupowa, a następnego dnia wyjazd integracyjny z prawdziwego zdarzenia do Kazimierza. Jakby tego było mało, dziś wieczorem znowu wybywam na grupową "nasiadówkę". Żeby tradycji stało się zadość, Rodzicielka oczywiście kręci nosem na samotne łażenie po nocy, ale trudno. Przynajmniej czuję, że żyję :) A gdybym ciągle miała wychodzić z założenia, że "nosił wilk razy kilka", to przestałabym chyba w ogóle wychodzić z domu.

Kazimierz swoją drogą będę wspominać jeszcze długo i miło. Wylazły z nas imprezowe natury ;) Co by nie mówić, młodość musi się wyszumieć. A już idealnie jest, gdy nikt się o to "szumienie" nie czepia. A tak może być tylko w Kazimierzu :))

Mikro szykuje też pełną parą wystawę fotograficzną i warsztaty fotograficzne, w których zapewne wezmę udział, więc wygląda na to, że w miom życiu nareszcie dzieje się coś interesującego. Nie przeszkadza mi to, a jakże!

Ach... nie ma to jak nocne spacery nad Wisłą, miłe towarzystwo, eksplozja wiosennej zieleni, piękne słońce, doborowe towarzystwo, no-stress, beztroska, rozmowy o wszystkim i o niczym, "chamski" hot-dog, lody z automatu, kazimierskie wąwozy, tańce na stole i łażenie po lesie. Chyba mi rosną motyle skrzydełka ;))

Koniec lenistwa
Autor: dorothee
11 kwietnia 2007, 10:56

Potworny jęk wiertary udarowej, który wyrwał mnie dziś rankiem z pięknego snu, oznajmił jednoznacznie koniec świąt. Po kilkudniowej przerwie całe miasto wraca do normalnego trybu życia. Ludzie wracają do codziennych zajęć, wszystko funkcjonuje w zwykłych godzinach, na ulicach znowu ruch i robotnicy znowu się tłuką od rana młotami. Każdy tak samo walczy z leniem i przejedzeniem.

Ja też wpisuję się w ogólny trend. I biegnę dzisiaj na zajęcia, choć strasznie mi się nie chce. Sprawy nie ułatwia fakt, że mam dzisiaj tylko jeden wykład, do którego na dodatek mam skrypt, więc rozsądek sam nasuwa mi myśl, żeby to olać. Ale z drugiej strony wiem, że jeśli nie wyjdę z domu, to nie zrobię nic konstruktywnego, a niestety kilka konstruktywnych rzeczy zrobić muszę i to najlepiej do końca tygodnia, bo na weekend wyjeżdżam i muszę mieć wszystko gotowe na następny tydzień. Dlatego zwlekłam się dziś z największym trudem z łóżka (w czym zresztą niejako pomógł mi ponawiający się co kilkanaście sekund ryk wiertarki) i zaplanowałam wizytę nie tylko na uczelni, ale i w czytelni tradycyjnie.

Ciekawa jestem, ile osób wróciło już po świętach. Z mojej grupy zapewnie nikt, bo odwołaliśmy większość zajęć po świętach. Ach, słodkie lenistwo....

A wyjazd mój sobotnio - niedzielny jest wyjazdem na wesele i zdążył mi już przysporzyć wielu trudności. Chyba zbyt wielu. A może to ja je sobie sztucznie stwarzam? Nieistotne. Mam tylko nadzieję, że nie będę żałowała. Oczywiście jadę sama, co każdy kwituje pukaniem się w czoło, ewentualnie uprzejmym współczuciem. Nie rozumiem, przyznaję, ani nie widzę w tym nic zdrożnego. Bycie singlem jest piękne - w końcu dużo ułatwia ;)

Ech... muszę się zbierać. Ćwiczenie silnej woli czas zacząć :) Leń - precz!

Generalne odświeżenie
Autor: dorothee
03 kwietnia 2007, 10:33

Ochocho, ależ dawno mnie tu nie było. Pochłonęła mnie robota skutecznie. A i pisać też nie było za szczególnie o czym. Marzec zleciał jak z bicza strzelił. Mikro wróciła ze szpitala i wczoraj witaliśmy ją w Komitecie. Wiosna zagościła w Lublinie na dobre. I święta tuż tuż. Do oficjalnej przerwy zostały dwa dni, ale my i tak sprytnie zadbaliśmy o dodatkowe wolne dni, przez odwoływanie zajęć. I tak mogę sobie dzisiaj siedzieć przed komputerem i pisać te słowa zamiast umierać z nudów na wykładzie z systemu.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby spokoju nie zakłócał generalny remont mieszkania dwa piętra niżej, który zresztą słyszy i odczuwa cały blok. Dzisiaj rano obudziło mnie walenie trzech młotów jednocześnie (żebym jeszcze wiedziała, w jakim celu?). Po prostu muzyka dla moich uszu :/ I pomyśleć, że chciałam sobie dłużej pospać...

Wokół same remonty, ocieplanie bloków, poprawianie dróg i chodników, malowanie pasów na jezdniach, pranie, mycie okien, trzepanie dywanów! Rodzicielka od kilku dni biega ze ścierką i szuka, co by tu jeszcze można umyć! Wiosna! Święta! Odświeżenie!