Najnowsze wpisy, strona 10


Głosem mentora ;)
Autor: dorothee
05 lutego 2007, 10:38

Tyle było szumu, przygotowań, zamartwiania się, zjedzonych nerwów i proszę! Jedna noc i koniec. Studniówka Ma Soeur stała się już historią. I wszystko odbyło się tak, jak przewidywałam, zgodnie z moimi mentorskimi radami ;) Młodzieży nikt nie pilnował, nie rewidował, nie legitymował, bawili się świetnie, zgonów nie było, a zespół grał fantastycznie. Makijaż się nie rozmazał, fryzura nie rozleciała, sukienka nie przeszkadzała w polonezie, buty były wygodne, za to komplementy sypały się ze wszystkich stron. Kamerzysta jak zwykle był wścibski i świecił lampą po twarzach. Wszyscy się ze sobą świetnie dogadywali i każdy bawił się z każdym. Zabawa była przednia.

Kiedy tak to piszę, to przed oczami staje mi moja własna studniówka. Muszę przyznać, że u mnie było dokładnie identycznie. I też wcześniej było dużo nerwów, przejęcia i organizacyjnej gorączki, dużo straszenia rewizjami i strofowania dobrym imieniem szkoły, dużo pompy i setki prób poloneza. A skończyło się świetnie i przede wszystkim na luzie. I zostało mnóstwo przyjemnych i śmiesznych wspomnień.

Ten scenariusz powtarza się chyba na wszystkich studniówkach. Zastanawiam się, dlaczego? I mam przeczucie, że to się wiąże z przekonaniem o unikatowości studniówki. Sama sobie przypominam słowa koleżanek: "Wszystko musi być idealnie! W końcu to jedyny taki bal w twoim życiu i musisz go dobrze wspominać!" Tyle tylko, że rzadko coś wychodzi idealnie, nigdy nie obędzie się bez zgrzytów, choćby malutkich. Czy warto w takim razie narażać się na niepotrzebny stres i frustracje?

Na szczęście czas jest lekarstwem na wszystko :) Ja sama z wielu rzeczy odnośnie swojej studniówki nie byłam zadowolona, wiele rzeczy bym zmieniła, ale im więcej czasu upływa, tym lepiej ją wspominam i coraz łatwiej mi ją podsumowywać jako naprawdę udaną. Bo w ostatecznym rozrachunku pamięta się tylko te dobre rzeczy. :)

Łeeee... znowu wpadam w mentorski ton. Za co z góry przepraszam :)

Dziwne uczucie...
Autor: dorothee
01 lutego 2007, 13:05

Jakie to dziwne uczucie... tak sobie siedzieć i nie musieć nic konstruktywnego robić... tylko myśleć o niczym... błogie lenistwo. I wieczór w klimacie reagee :) Mam nadzieję udany. Obowiązkowo udany!

Nareszcie koniec!
Autor: dorothee
31 stycznia 2007, 14:03

Wygląda na to, że nareszcie mam ferie! :) Bardzo mi się uśmiecha ta perspektywa. Może sesja moja nie zakończyła się zbyt spektakularnym sukcesem (tylko 3, ale w końcu u Rzeźnika Naczelnego!), ale w ogóle się zakończyła bez poprawki (może poza tym jednym zaliczeniem - ale nawet dwója w indeksie po nim - na szczęście - nie została, więc się nie liczy), a to jest niewątpliwie jakiś sukces! Zatem jestem zadowolona i zrobiłam już chyba wszystko, żeby przez najbliższy tydzień nie przekroczyć progu uczelni, ani żadnej placówki z nią związanej. Indeks leży już sobie w dziekanacie i czeka na zaliczenie semestru, a ja mogę sobie po raz pierwszy od miesiąca pozwolić na "nicnierobienie". Cudnie! To taka abstrakcja, że aż sama nie mogę w to uwierzyć. :)

A poza tym strasznie chce mi się spać. Chyba pora na małą (i zasłużoną!) drzemkę... :)

O krok od mety
Autor: dorothee
29 stycznia 2007, 10:16

No i zaczął się ten najgorszy rozdział, ten najgorszy etap, ten ostatni odcinek, tuż przed metą. Na deser został mi już ostatni, ale za to najgorszy egzamin, można zatem powiedzieć, że ten deser wyjątkowo nie będzie słodki. :~(

I jak to tuż przed metą zwykle bywa, zaczyna już brakować sił. W najgorszym momencie, właśnie teraz, kiedy trzeba się zmobilizować najbardziej...

Rzeźnik Franek... Kto by przypuszczał, że będzie tak niefajnie na koniec...? Udało mi się uciec spod tasaka, ale nad Rzeźnikiem Frankiem stoi jeszcze Rzeźnik Naczelny, a jemu to już nikt nie umknie. No i bądź tu człowieku optymistą! :/

Sztuka olewania :)
Autor: dorothee
23 stycznia 2007, 12:58

A może to wszystko bzdura, by nie latać w chmurach
być może wszystko jest w porządku lecz ty już masz wrzody
na żołądku
A ja palę faję, żuję gumę
palę faję za fają

/FNS, Faja 89/

Oj, też bym chciała tak sobie czasem wszystko po prostu olać...