Archiwum wrzesień 2004


Smutno...... szaro..... i głowa mnie boli!...
Autor: dorothee
26 września 2004, 14:18

Witajcie kochani, H-H, bardzo mi miło, że się ponownie spotykamy (wtajemniczeni wiedzą jaką stylizacją posłużył się w tym zdaniu autor he he he)! Dawno mnie tu nie było i myślę, że będzie mnie coraz mniej. Ale nie rozpaczajcie! Obiecuję jeszcze od czasu do czasu tu zaglądać! ...a tak przy okazji: ktoś rozpacza???...

Skoro już wiadomo, że nikt za moją paplaniną szczególnie nie tęsknił, mogę przejść do opisania wrażeń ostatniego tygodnia. A był to dłuuuuuugi tydzień! Zaledwie 7 dni minęło od mojego powrotu z Suśca, ale ja odczuwam to nieco inaczej - conajmniej jak 17 dni. Plener rozbił mnie kompletnie, a właściwie wytrącił mnie ze zwykłego trybu pracy - ilość szkolnych obowiązków nie zwiększała się stopniowo od początku września, lecz po dwutygodniowej przerwie plenerowej, spadła na mnie z całą siłą jak grom z jasnego nieba. Do czego zmierza ten wywód? Do tego, że wytrącona z uczniowskiej równowagi z niczym się nie wyrabiam na czas, a szkoda by było "zakosić" na samym początku semestru. Ten okropny rok szkolny w ogóle skończy się dla mnie już w połowie kwietnia, ale nie powinniście mi zazdrościć: potem już tylko egzaminy, egzaminy, egzaminy... Nie będę się już więcej rozwodzić, wiadomo, że jak zawsze w tradycji polskiej edukacji jest dużo nauki a mało chęci. Jedno wiem na pewno: ten rok jest zdecydowanie najbardziej ch.......wym ("serowo - cebulowym") rokiem w moim życiu (chyba powinnam szybko zmienić podejście)!

No cóż kochani, nie jestem optymistką.....

Niejaka P. zapewne już by mnie skosiła za zbytnie uzewnętrznianie się w internecie. Może ma rację...

Nigdy nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale....... ŻĄDAM PRZYWRÓCENIA SZKOLNEGO BARKU!!!

Ale brednie...

Home...sweet, clean, warm, quiet, my own...
Autor: dorothee
19 września 2004, 12:01

Ależ dawno mnie tu nie było. Pewnie nikt za mną nie tęsknił, ale to już specyfika naszego okrutnego świata ;)

Powróciłam z pleneru i głośno zakrzyknę: NARESZCIE W DOMU! Może to przykre, co napiszę, ale nasza klasa absolutnie nie nadaje się do wspólnego przebywania w jednym miejscu i czasie dłużej niż 8 godzin (czyli standardowa stawka lekcji danego dnia he he) - tym smutniejsze się to wydaje, że w końcu uczymy się razem już szósty rok!

To niesamowite, jakie rzeczy wyłażą z człowieka, gdy zerwie się z łańcucha i poczuje trochę wolności... Niektóre są zaskakujące, inne przerażające, ale wszystkie nieoczekiwane... Dlatego nigdy nie powiem, że znam życie i ludzi.

Zaleciało trochę domorosłą filozofią he he he. Po prostu od początku września raczono mnie coraz większymi dawkami frustracji i nie pozostało to bez śladu... Jest ciężko i będzie ciężko. Chyba słusznie spodziewałam się po tym roku wszystkiego co najgorsze.

Dzięki Bogu rodzice sprawili mi bardzo miłą niespodziewajkę kupując mi wcześniejszy prezent na 18-tkę (do której a propos zostało tylko jakieś półtora miesiąca!). Co to jest? Ha ha TAJEMNICA! Ciekawość to pierwszy stopień do szkoły... to znaczy, chciałam powiedzieć to piekła :))))) NIECH ŻYJE ŻYCIE NA UTRZYMANIU RODZICÓW!!!

Vanitas vanitatum et omnia vanitas!!!
Autor: dorothee
05 września 2004, 17:06

Ostatnio często to powtarzam, bo coraz więcej rzeczy przyprawia mnie o mdłości! Po prostu na życie chce mi się rzygać i już!

Po tym optymistycznym wstępie (I tym optymistycznym akcentem... - he he Michasiu, chyba wiesz z kogo to cytat ha ha ha) poinformuję was o moim nadspodziewanym wyjeździe! Otóż ponownie wybieram się na plener, ponownie w najgorszym czasie i ponownie odmarznie mi tyłek he he he ;) O tym, że wyjeżdżamy w poniedziałek dowiedzieliśmy się zupełnie przypadkowo w czwartek (i to nie wszyscy się dowiedzieli, bo niektórych już nie było), informację potwierdzono oficjalnie w piątek i nic nie pomogły nasze prośby i utyskiwania - udało nam się tylko wytargować przesunięcie terminu wyjazdu na wtorek i nie ma przeproś, trzeba jechać, trzeba zapłacić, trzeba malować! Jak widać nic w naszej szkole nie jest w stanie odbyć się normalnie...

Tak więc od wtorku, przez kolejne 11 dni mnie nie będzie (mam nadzieję, że będziecie tęsknić :] ). Ten cholerny plener popsuł wszystkim różne plany, m. in.: pewien bardzo przyjemny plan dotyczący pewnej przyjemnej imprezy :~( Na szczęście to jeszcze nic straconego!

Słyszałam ostatnio z ust pewnej anonimowej osoby bardzo ciekawą opinię: "Bjrk jest jak wątróbka - co jakiś czas próbuję i za każdym razem mi nie smakuje..."

Szkoła óczy
Autor: dorothee
01 września 2004, 18:39

No i stało się! Słowo stało się ciałem! Co się stało to się nie odstanie! Co ma być, to będzie! Que sera, sera! C'est la vie! Life is brutal and full of szkołas!!!! Niestety! Ziściło się - zaczęła się szkoła. W sumie to jeszcze to do mnie tak na dobrą sprawę nie dotarło. Dopiero do mnie dotrze jutro, gdy wrócę po ośmiu godzinkach do domu i nie będzie mi się chciało nawet palcem u stopy ruszyć. Oczywiście wszystko odbyło się tak jak się spodziewałam, plan lekcji jak zwykle zwalony, chociaż niespodzianką okazał się brak kilku przedmiotów, szczególnie chemii - nareszcie! Ale nie ma się co zbytnio cieszyć bo w to miejsce wskoczyły dodatkowe godziny przedmiotów artystycznych i bilans wychodzi na zero. Już niedługo perspektywa matury i dyplomu prawdopodobnie pochłonie mnie tak bardzo, że nie będę miała czasu się tym martwić - jedyny pożytek z braku wolnego czasu ;))))))))))

W sumie jest dużo rzeczy, o których powinnam teraz pomyśleć, ale zwyczajnie mi się nie chce! To po prostu straszne - po wakacjach nie chce mi się myśleć! Nie wiem kto prowadził wobec mnie tę daleko zakrojoną akcję odmóżdżania, ale muszę przyznać, że mu się udało, bo sama szczególnie o to nie dbałam, żeby mi ubyło kilku punktów IQ.

"Don't worry, be happy" - jak mówi piosenka, której słuchali napakowani ochroniarze, którzy dziś z impetem zajechali pod szkołę, by zabrać księgową do banku (przynajmniej tak sądzę). Czekajmy na bieg wypadków...