Archiwum wrzesień 2005


"Fatalnie"
Autor: dorothee
30 września 2005, 12:16

Piątek, południe, wstałam... Zawsze to jakiś dobry znak, że wstałam. Ćpanie leków od tygodnia wcale nie sprawia, że czuję się lepiej. Chciałam poznać skład leku: "Anas barbariae, hepatis et cordis extractum 200 K." - szkoda, że niewiele mi to mówi...

Inna sprawa, że sama jestem sobie winna. Zamiast kurować się domu pod kocem i z kubkiem gorącego mleka z miodem, ja codziennie kręcę się po mieście jak szalona. Dzisiaj pragnę tylko świętego pokoju, tym bardziej, że szary, jednostajnie szumiący kroplami deszczu dzień sprawia, że jedyna rzecz na jaką mam w tej chwili ochotę to sen. Akwizytorom dziękujemy - nikogo nie ma w domu!

Dzwoniła Messalina - prosiła o radę. Nie umiałam poradzić.

Brat wrócił z wycieczki. Nie było go trzy dni. Zobaczyłam się z nim dopiero dziś rano. Na moje "cześć" odburknął coś nieartykułowanego, a na pytanie: "Jak było?" raczył mnie ofuknąć, że "teraz nie ma czasu". Miłe powitanie... istotnie. Z rodziną rzeczywiście najlepiej wychodzi się na zdjęciu.

Rano natknęłam się w internecie na wiadomość o wypadku maturzystów z Białegostoku, którzy jechali na pielgrzymkę do Częstochowy. Ich autokar zderzył się czołowo z TIR-em i stanął w płomieniach. TIR wiózł na przyczepie samochód osobowy i ciągnik, które w momencie zderzenia z przyczepy spadły. Z ciągnikiem zderzył się jadący z tyłu bus komunikacji prywatnej. Jest mnóstwo ofiar. Autokar spłonął doszczętnie. Na zdjęciach miejsce wypadku wygląda strasznie... W komentarzach pojawiły się kondolencje, zdecydowanie więcej było jednak głupich i niejednokrotnie obrazoburczych rozważań na temat "waszego Boga" - jeżeli to była pielgrzymka, to dlaczego oni zginęli? Ktoś podpisany jako "Ironiczny Realista" polecał się cieszyć - ofiary, jako katolicy (oczywiście fanatyczni, przecież tylko fanatycy jeżdżą na pielgrzymki) na pewno są już w "waszym Niebie", a skoro tam jest lepiej i im jest lepiej, to czemu płakać? Oczywiście pretensje przy okazji, wszystko to przecież wina Radia Maryja - gdyby nie organizowali pielgrzymek, to wypadków na pielgrzymkach też by nie było. Bezsens. Gdy nie ma się nic do powiedzenia, lepiej nic nie mówić. W przypadku niektórych komentatorów zalecałabym milczenie.

Bałkanofil wrócił cały i (prawie) zdrowy. Ojczyzna wita. Wczorajsze spotkanie powitalne uważam za udane, choć miałam o nim nie pisać. Skoro jednak Stara Znajoma się tego domaga, mogę co nieco wspomnieć. Było smacznie, krótko mówiąc, choć mokro z powodu deszczowej aury. Od śmiechu bolał mnie brzuch, dziś w konsekwencji jednak boli mnie gardło. Wyszło fajnie, choć cytując słowa Starej Znajomej, na początku wszystko wskazywało na to, że będzie "fatalnie", a to za sprawą wizyty "pani z kablówki", która to sprawiła, że jedynym wolnym pomieszczeniem w mieszkaniu była łazienka. To tyle, jeżeli chodzi o szczegóły.

Osobliwość w łazience (mojej z kolei): na ścianie dostrzegłam odrobinę pianki do golenia. I może nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że zupełnie nie rozumiem, jak mogła się znaleźć w takiej odległości od umywalki i na takiej wysokości??? ...........?

Sama jednak pianka przypomina mi wczorajsze cappucino z pianką u Starej Znajomej, które muszę pochwalić, jako bardzo dobre.

... cicho, spokojnie, przyjemnie ...

...znowu na prochach...
Autor: dorothee
27 września 2005, 17:52

No ja się zabiję! Jestem po prostu mistrzynią chorowania w najmniej odpowiednim momencie. Za kilka dni immartykulacja, a ja siorbię nosem i łamie mnie w kościach. Nienawidzę przejściowych pór roku! Zawsze wtedy muszę złapać jakieś syfiarstwo, które uprzykrza mi życie, a obecnie nie daje mi się dodatkowo zaszczepić na grypę. Kolejny z moich planów który spalił na panewce..!!!

Wkurzyła mnie uczelnia. Miałam się zgłosić na wydział pod koniec września, żeby dowiedzieć się, jaki jest podział na grupy i jaki jest plan zajęć. Z moich informacji wynika, że właśnie jest końcówka września, dlaczego zatem nie ma jeszcze ani planu, ani podziału na grupy?!?!?!? Co gorsza nie wiadomo, kiedy będą... A informacje na stronie internetowej nie mają wiele wspólnego z prawdą. FUCK!

W komentarzu Przypadkowego Przechodnia wyczuwam nutkę ironii... Dla mnie osobiście listopad nie jest bardzo nieprzychylnym i szarym miesiącem, bo już na samym początku mam urodziny (no, no, tylko żeby nie było, że się przypominam, czy coś...!), ale masz Przechodniu rację - z szarego nastroju lepiej zrezygnować...

A ty Bałkanofilu, nie dziw się komentarzom. Tak się jakoś składa, że jesteś pierwszy na liście autorów - delikatnie mówiąc - oryginalnych (aczkolwiek intrygujących) notek. :))))

Idę się leczyć... ... ... .... ... grzańcem! ;))))))

W szarym nastroju
Autor: dorothee
20 września 2005, 12:34

Hmmm... chciałam coś napisać, żeby nie było, że nie istnieję, ale właściwie nie wiem o czym pisać... Może o tym, że nareszcie dostałam wypłatę, więc wczorajszy dzień spędziłam właściwie w całości na jej wydawaniu. Zakupy były całkiem udane, więc nie narzekam.

A może napiszę o tym, że akcja wielkich porządków trwa, bo zabieram się do niej jak pies do jeża. ...ale to w ogóle nie jest ciekawe...

Może przyznam się, że ostatnio dopadł mnie jakiś sentymentalny nastrój. Nie wiem w sumie, skąd mi się wziął...

A poza tym niedługo zaczyna się rok akademicki i ja zaczynam mieć stracha.

Tymczasem zrobiło się cholernie zimno, co przypomina mi o nieuchronnym i coraz bliższym końcu lata, to z kolei nie napawa mnie optymizmem... Zmiana pogody nie powoduje też u mnie dobrego samopoczucia: wczoraj wieczorem mękę zadał mi ból głowy tak silny, że nie pomogły nawet prochy. Ale ja się nie skarżę.

Oby do wiosny ;)

Nudy brak
Autor: dorothee
12 września 2005, 12:41

Hmmmm... dowiedziałam się, że mam nowego czytelnika. Właściwie nie jest on wcale nowy, bo zawitał tu po raz pierwszy parę dobrych miesięcy temu, tylko czemu je nic o tym nie wiedziałam?!?!? Jak nie trudno się domyślić jest to ktoś znajomy, stąd mój ból niewiedzy, w końcu mojego bloga mogą czytać całkiem obce osoby (po to jest) i ja nie muszę o tym wiedzieć. O Tobie jednak, Czytelniku, wolałabym wiedzieć (tak, tak, do Ciebie mówię!) i ktoś, kto Ci udostępnił mój adres bez pytania dostanie po nosie, jak tylko wróci - uroczyście obiecuję!

Dość prywaty, od tego są telefony i gadu-gadu :))) Wpadłam w sidła biznesu, wir handlu ewentualnie ;) Rodzice się ze mnie śmieją, że doświadczenia z handlem ulicznym (a właściwie plażowym) znad morza weszły mi na stałe w krew, wobec czego wróżą mi przyszłość przekupy. Póki co handluję własnymi podręcznikami, choć ja postrzegam to nieco inaczej: pozbywam się zbędnego gradobicia z pokoju - w końcu po co i jak długo można to gromadzić?! Robiąc ostatnio remanent dóbr materialnych zgromadzonych w moim pokoju, doszłam do ważnego wniosku, że ponad połowa moich rzeczy to niepotrzebne badziewie i trzeba się tego pozbyć w celu zwiększenia przestrzeni życiowej, a jak wiadomo tej nigdy za wiele. A skoro już złapałam bakcyla interesu, czemu nie można by było jeszcze na tych porządkach zarobić? Tak więc zrobiłam nalot na szkołę, jak również na bazar i co nieco się pchnęło. Kasa pójdzie na cel charytatywny - wspomogę osobę potrzebującą - czyli siebie! :)))))

To nie koniec ani porządków, ani desperackiego poszukiwania dochodu. W planach mam jeszcze rewolucję w moim dorobku artystycznym, który (przykro mi to stwierdzić) zaczyna mi w pokoju zawadzać. Gdyby się tak głębiej zastanowić, na obrazach też można coś niecoś zarobić, więc pełnam nadziei na przyszłość. :)))

[Czemu ten Internet się rusza jak mucha w smole?!?!?! Zaczyna mnie to irytować!]

Jak wiadomo po pracy trzeba się odprężyć - prawda znana nie od dziś - więc i ja sobie trochę baluję. "Nareszcie!" chce się rzec, bo do niedawna wszystko dryfowało po niebycie w formie planów odleglejszych niż odległych. Brak czasu, brak lokalu, brak inicjatywy. Ale wystarczyło, żeby wpadła Blondie, narobiła zamieszania, jak zwykle postawiła na swoim i w ten sposób spędziłyśmy miło od dawna planowany wieczór na mieście. Prawdziwa "ladies' night", choć Messalina tęsknie rozglądała się za przedstawicielami płci przeciwnej (oj, rozpuścili Cię adoratorzy, Messalino, rozpuścili...! Nawet pięciu minut nie wytrzymasz, gdy nie jesteś adorowana!). Ekhm... może za tekst o panach na traktorze jakimś cudem jeszcze nie zginęłam, ale za to już mi się na pewno oberwie! Zatem korzystajcie póki jeszcze żyję i kupujcie ode mnie podręczniki (obrazy ewentualnie, zależnie od potrzeb)!!! :))))))

Na koniec czuję się w obowiązku sprostować. Pokręciłam cytat z Leśmiana (wstyd! przecież to mój ulubiony poeta!). Przytoczę zatem fragment wiersza, o który mi chodziło, tym razem już tak, jak brzmi w oryginale, co by się poeta już nie musiał dłużej w grobie przewracać:

"W malinowym chruśniaku, przed ciekawskich wzrokiem

Zapodziani po głowy, przez długie godziny

Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.

Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem."

Ach..... od razu przypomina się ze wszech miar natchniona recytacja kolegi Filozofującego i cichy szmer zachwytu jaki uniósł się nad pogrążoną w ciszy żeńską częścią publiczności, bądź co bądź w większości pretendującą do miana oficjalnej adoratorki utalentowanego recytatora hi hi hi... Ja może nie pretendowałam, ale przyznać mogę, że na mnie też zrobił wrażenie - wiersz, nie recytator! :))))

K#$%^&*!!!
Autor: dorothee
05 września 2005, 13:39

Wkurzona jestem, no wnerwiona po prostu...!!! Nie powiem na kogo, bo ta osoba mogłaby tu sobie wejść, poczytać i dowiedzieć się, że jestem na nią wkurzona... Ale to nie zmienia faktu, że wkurzona jestem, nawet kiedy adresat mojej chwilowej nienawiści jest anonimowy. Ja po prostu nie znoszę kiedy ktoś mnie robi w balona, bo mu się tak podoba! K#$%^&*!!!

Wkurzona ponadto jestem na fakt, że mam za sobą już dwie różne prace (wakacyjne, bo wakacyjne, ale to wcale nie znaczy, że lekkie), a pieniędzy jeszcze żadnych nie widziałam na oczy! !!!foch!!! Ja wiem, że pieniądze szczęścia nie dają, ale ich brak też nie jest uszczęśliwiający. K#$%^&* po dwakroć!!!

Wkurzona jestem na Pocztę Polską (administrator mnie mam nadzieję nie ścignie pod zarzutem antyreklamy) - czy oni naprawdę nie wiedzą, co zdziałać może MIŁA obsługa?!?!?! K#$%^&* po raz trzeci!!!

Nie wiem o czym tu jeszcze pisać... Festiwal w Sopocie się skończył... Wszyscy prześcigają się w upokarzaniu pewnej artystki o owocowym pseudonimie. Do wyścigu tego nie dołączę.

Kurcze, dzisiaj chyba mnie wszystko wkurza. To pewnie dlatego, że dla odmiany wstałam dziś prawą nogą - ja zawsze byłam odwrotna...