Pochłonęło mnie prawko, aż nawet na bloga przestałam zaglądać. Ale jestem, jestem... i coś w końcu doniosę o sobie, co się ze mną ostatnio działo. Więc cóż... skończyłam teorię, początek praktyki w poniedziałek i nadejdzie godzina rozstrzygnięcia: czy to mój żywioł, czy raczej nie? Boję się - nie ma się co krygować, że nie. Boję się, że się ośmieszę, że nie będę umiała nawet skręcić, że nie dam rady opanować obsługi tych wszystkich pedałów, drążków, przycisków, pokręteł, a co gorsza skorygować swoje ruchy na tyle, żeby to jakoś działało ;) Boję się, mówiąc najprościej, że okaże się, że to w ogóle nie dla mnie, a nie zniosę świadomości, że do czegoś się nie nadaję - taka już moja ambicja na wyrost... ;) Dodatkowo wczorajszy, ostatni już wykład z policjantem, był bardziej przerażający niż wszystkie "straszaki", no i okazuje się rzecz jasna, że właściwie nic nie umiem, bo ani razu nie zajrzałam do kodeksu (a przecież "testy to nie wszystko!!!"). Wszystkie te kwestie techniczne, merytoryczne, psychiczne sprawiają, że przed pierwszą jazdą czuję się średnio komfortowo, ale tłumaczę sobie, że wszystko jest dla ludzi i nie może być to takie trudne skoro tyle ludzi już jeździ po ulicach i życia bez samochodu sobie nie wyobraża, a kolejnych kierowców wciąż przybywa.
Uffff... "będzie, co ma być" - jak sobie to powtarzałyśmy przed każdym egzaminem. Poza tym typowe lato w mieście. Rozrywki me ograniczają się do wątpliwych przyjemności łażenia po wyprzedażach i hipermarketach ;)) Ale na szczęście aż tak nisko się nie stoczyłam, żebym na tym poprzestała ;))) Udało mi się wyskoczyć do kina, dzisiaj z Ma Soeur zrobiłyśmy sobie wypad nad zalew (i oczywiście krzywo się opaliłam), Messalina dba o moje dobre samopoczucie wyciągając mnie na wieczorne spacerki, a jutro idziemy na "kino pod chmurką" :) Jest na szczęście jeszcze wiele możliwości by miło spędzać czas, więc trzeba zrobić wszystko, żeby je w pełni wykorzystać.
Zawsze też w ostateczności pozostaje dobra książka - póki co podnoszę średnią krajową czytelnictwa: od początku lipca przebrnęłam już przez 4 książki, a teraz czytam piątą - nadrabiam zaległości: lista pozycji wartych przeczytania w ciągu ostatniego roku bardzo się rozrosła. Okoliczność posiadania pokaźnego zbioru ksiąg różnych w domu sprawia, że mam co czytać nawet mimo wakacyjnego remontu osiedlowej biblioteki ;)
Pozdrawiam Mikro i życzę sto lat! I sama dziękuję za pozdrowienia koledze P., który teraz siedzi w Irlandii. No i Kayę też pozdrawiam, która pracuje w kraju sąsiednim (i znaku życia już dawno nie daje, co też nie wiem jak interpretować - może stara buddystka ją zjadła??? :)))) ). U sąsiadów Bałkanofil też zapewne się urabia po łokcie (byle nie nad "mouldings"), czego nie mogę powiedzieć na pewno, bo się nie pożegnał przed wyjazdem, więc może jednak nie było żadnego wyjazdu? Nie chcę być wścibska, więc dłużej nie drążę. Pozdrawiam w każdym bądź razie. Pozdrawiam też wszystkich nie wyszczególnionych wyżej, którzy jednakowoż czują, że mogliby być przeze mnie pozdrowieni ;) I to by było na tyle. Do zobaczenia.