Najnowsze wpisy, strona 23


Pazurkiem na wodzie pisane :)
Autor: dorothee
05 maja 2006, 13:53

No proszę... Czyli okazuje się, że "ćwierkający" do mnie na gg Wróbelek jest kimś znajomym...! Tylko kim???

Pomijając tę kwestię muszę powiedzieć, że spotyka mnie ostatnio dużo różnych dziwnych przygód, raczej bardziej niepokojących niż zabawnych...

Dużo rzeczy też jak zwykle mnie martwi, mniej lub bardziej wyimaginowanych. Za dużo się ostatnio martwię, zdecydowanie za dużo. Dostaję znowu rozstroju nerwowego i żołądkowego. Zrzucam to wszystko na karb pory przejściowej.

Wczoraj na przystanku autobusowym miałam przedziwne spotkanie z niejakim panem Amadeuszem Pazurkiem (dane osobowe zmieniono), który zaczepił mnie pytając o autobus, a za chwilę, rozjuszony na MPK, zaczął mi wymieniać wszystkie sukcesy swojego życia. Bo trzeba wam wiedzieć, że pan Amadeusz będzie kandydował na prezydenta naszego miasta i co więcej pewien jest swojej wygranej. A jako prezydent oczywiście on "to wszystko rozpieprzy" - koniec cytatu. Pochwalił mi się studiami na Politechnice Warszawskiej (choć za chwilę okazało się, że tytułu magistra nie obronił), karierą naukową (choć było to jedynie nauczanie w którymś z tutejszych techników), a także rzeszą swoich uczniów, którzy są teraz bardzo znani (szkoda, że nie mi). Na studiach będąc pan Amadeusz był starostą roku i dzięki niemu wydział na którym studiował miał najlepszą frekwencję, za co pochwalił go sam dziekan i chciał go uczynić swoim asystentem (z resztą jak większość profesorów, z którymi miał zajęcia). Ale on wolał wrócić do rodzinnego miasta i poświęcił się całkowicie pracy naukowej i dydaktycznej (cóż za poświęcenie dla misji nawracania niewiernych na drogę fizyki i mechaniki!). Obecnie pan Amadeusz jest też psychologiem, literatem, satyrykiem i "politologiem niezależnym" (choć doprawdy nie wiem, co to oznacza), dorzućmy do tego jeszcze kilka tytułów "mundurowych" i odznaczeń i mamy pełny portret pana Pazurka. Życzymy powodzenia w kampanii prezydenckiej!!! A tak na marginesie: po co się ograniczać do prezydentury miasta?! Sugeruję kandydaturę na prezydenta kraju!

Tak, tak... Mitomania to przykra choroba...

Chimera chimerze nierówna
Autor: dorothee
02 maja 2006, 20:49

Porobiło się. Dużo różnych rzeczy się porobiło... Niektóre nie napawają mnie optymizmem. Ale może to i dobrze - trzeba już zacząć się wdrażać w atmosferę zaliczeń końcowych - gdzie tu miejsce na optymizm? ;)

A tak na poważnie: jestem dzisiaj na lekkim kacu, dlatego marudzę. Z samą organizacją imprezy były ciężkie przeprawy, efekt może nie jest zachwycający, ale z drugiej strony nie twierdzę, że nie było warto. Potrzeba mi było trochę odpoczynku, oddechu od tych wszystkich moich (często wyimaginowanych i wyolbrzymionych) problemów. Tak, niestety mam pewną zasadniczą wadę, uciążliwą w największym stopniu dla mnie samej - za często robię z igły widły. Myślę, że jestem masochistką - lubię sobie tak przynajmniej ze trzy razy w tygodniu znaleźć jakąś błahostkę, z której zrobię chimerę, która dręczyć mnie będzie przez kolejne dwa dni. I rozrywkę na każdy dzień tygodnia mam zapewnioną. Chyba muszę sobie założyć grafik - będę sobie do niego zaglądać z pytaniem: "I czym my się dzisiaj martwimy?".

Przesadzam oczywiście, ale każda karykatura wyolbrzymia niestety cechy rzeczywiste, więc i w tej historii jest ziarnko prawdy.

Dręczy mnie zwłaszcza ostatnio szczególnie przykre uczucie, że wszystko wymknęło się spod mojej kontroli, na nic nie mam wpływu, a przynajmniej mam go w stopniu niewielkim. Nie wiem... może po prostu nie chce mi się o ten wpływ zabiegać. Tak, zrobiłam się strasznie leniwa. I może to byłoby nawet wygodne zostawić sprawy swojemu biegowi, ale niestety nie potrafię (patrz wyżej) - nie umiem olewać! A wszystko dzieje się tak jakoś szybko, dynamicznie, z nową, właściwą wiosennej porze roku, energią. Tylko mi jakoś na tej energii zbywa i w biegu gubię kapcie.

Jestem jakaś zmęczona. Zmęczyły mnie te moje chimery. I co by tu począć?

Pewna osobliwość mnie spotyka ostatnio: od jakiegoś czasu dostaję na gg wiadomości z obcych numerów (za każdym razem inny), pozbawionych jakichkolwiek danych osobowych w katalogu publicznym, które najczęściej są po prostu jakimś przywitaniem, ale ostatnio brzmią: "ćwir, ćwir" !!! Doprawdy nie wiem jak mam to traktować...? Może jestem niedomyślna, ale nie mam pojęcia, kto to, więc jeżeli to czyta to niech się przedstawi (wątpię jednakowoż).

I to by było na tyle...

Aha! I życzę powodzenia wszystkim maturzystom!!!

:~(
Autor: dorothee
28 kwietnia 2006, 12:41

Jestem przerażona... To się dopiero okaże, czy słysznie, czy nie...

:)
Autor: dorothee
24 kwietnia 2006, 12:23

Policjant zatrzymuje studenta, legitymuje go, otwiera dowód i czyta:

- O! Widzę, że nie pracujemy...

- Nie pracujemy. - potwierdza student.

- Opieprzamy się...

- A no opieprzamy się.

- O! Studiujemy! - mówi policjant.

- Nie, tylko ja studiuję.

Nowy rozdział
Autor: dorothee
10 kwietnia 2006, 13:00

Wiem, wiem, pustką powiało na blogu, ale spieszę to zmienić.

Początek kwietnia, wiosna w pełni, nowy rozdział szarego życia - możnaby powiedzieć. Święta za pasem, jeszcze tylko trzy dni na uczelni i laba, ale to właśnie chyba przez te ostatnie trzy dni będzie najtrudniej usiedzieć na miejscu, a co gorsza zmusić się do jakiejś sensownej roboty.

Ostatni weekend upłynął mi pod znakiem wielkich wiosennych porządków - i to chyba najdobitniej świadczy o zbliżaniu się świąt. Teraz z dłoni złazi mi skóra wysuszona pucowaniem okien i szorowaniem dywanu. A myślę, że jeżeli chodzi o świąteczne przygotowania, to był dopiero wierzchołek góry lodowej ;)

Jeszcze z miesiąc temu czas wlókł się niemiłosiernie, a teraz dni uciekają mi przez palce, mimo że są dłuższe. Może "wlókł się" to lekka przesada, ale płynął sobie jakoś tak powoli, spokojnie, bez zbytniego pośpiechu - tak jak być powinno. A teraz nim się obejrzę już obiad, zaraz wieczór, jakaś książka, może film w telewizji, jakaś notatka na zajęcia i dzień minął. Pamiętam jak jeszcze całkiem niedawno nie mogłam się doczekać świąt: liczyłam - jeszcze półtora miesiąca, miesiąc, dwa tygodnie... I proszę: to już w tym tygodniu! Nie pociesza mnie tylko fakt, że ferie zlecą pewnie równie szybko i znowu trzeba będzie się zakopać w książkach i czekać na zaliczenie.

Nowy rozdział... nie chodzi tylko o nową porę roku. Przemyślałam sobie parę rzeczy - za dobrze nie było. Ale mam nadzieję, że to się zmieni. Wszystko zależy ode mnie. Odnowa rozpoczęta ;)