Archiwum 13 sierpnia 2007


No tak!
Autor: dorothee
Tagi: pech  
13 sierpnia 2007, 22:53

No tak! Kiedy mam telefon przy sobie w dzień i w nocy, jak jakiś talizman, to nikt nawet złamanego smsa nie wyśle. A kiedy tylko go zapomnę, albo zostawię pod ładowarką i wyjdę z domu, to się urywają wiadomości, telefony ewentualnie. Dzisiaj ścigał mnie jakiś obcy numer cztery razy, ale mnie nie dopadł, bo nie wzięłam ze sobą komórki. A wcześniej okrągły tydzień telefonicznej posuchy. Ta cała ironia losu w moim przypadku zaczyna być już po prostu nudna!

A jeżeli tylko okaże się, że to dzwonił mój potencjalny pracodawca, to się po prostu zabiję! Jak pech, to pech... 

A jutro... Nieoczekiwanie... Ciekawe spotkanie! Mam nadzieję - ciekawe, a nie - mordercze. Nie chcę się czuć jak na egzaminie. Przynajmniej nie w wakacje. 

Zmęczona nic-nie-robieniem
Autor: dorothee
Tagi: leń  
13 sierpnia 2007, 16:26

Hmmm... przyjrzałam się temu szablonowi, przyjrzałam i... stwierdziłam, że nie jest najgorszy. A właściwie całkiem niezły, przejrzysty, a o przejrzystość przekazu przecież chodzi. Więc póki co taki zostaje. A że ja generalnie nie lubię zmian, więc pewnie zabawi tu dłużej.

 

Wakacje ma półmetku. Nawet nie chcę ich podsumowywać, bo czuję, że podsumowanie nie byłoby zbyt optymistyczne. A po co w środku marnowania czasu uświadamiać sobie to marnotrawstwo? Staram się oczywiście aktywizować jak mogę, ale nie jest to ten kierunek aktywności, jaki by mnie rzeczywiście interesował. Nie powiem, żeby nie było przyjemnie - ależ owszem jest - ale idealnie by było gdybyż jeszcze było pożytecznie!

W weekend odświeżałam rodzinne kontakty, nadszarpnięte zębem czasu. Familia się pozjeżdżała wreszcie z wojaży, było dużo zdjęć do oglądnięcia, dużo opowieści do wysłuchania. Trochę mi niefajnie jednakowoż - słuchać o cudzych wyjazdach samemu siedząc całe wakacje w domu. I to drugie wakacje z rzędu dodajmy. Nie to żebym miała do kogoś pretensje, czy coś w tym stylu - to byłoby absurdalne. I nie to żebym była zazdrosna. Po prostu jest jak jest. Ale kiedy od 7. roku życia, regularnie co rok jeździ się na wakacje i nagle to się urywa, to nie ma się czemu dziwić... A jak wiadomo bezczynność jest najgorsza, bo niczemu nie służy. Już wolałabym całe wakacje przepracować. I cóż z tego, że wolałabym, skoro nikt mnie nie chce zatrudnić?! A próbowałam. Powinnam mieć w sumie czyste sumienie, ale nie mam.

Właściwie jestem już w tym momencie pewna, że po tych wakacjach będę gorzej zmęczona niż przed nimi. Tak, tak - zmęczona nic-nie-robieniem! A na domiar złego zbliża się powoli poprawka z historii (jedna z przyczyn mojego fatalnego położenia). Oczywiście nie chce mi się uczyć, a jak! Bleee... rzygowata notka, za przeproszeniem. Umówmy się, że jej nie było...

 

Zupełnie nie rozumiem, co się dzieje... ale... spadł deszcz desperatów! Szok! ;)