06 stycznia 2006, 11:11
Stara Znajoma zapytała filozoficznie: "cóż się z nami stało przez tę jedną noc...?" choć oczywiście nie o element nocy tu chodzi, a o rozgrywającą się w jej trakcie rozmowę. Właściwie to chyba nic się nie stało, co by się już wcześniej nie działo, a po prostu nie było wyartykułowane. Tak myślę przynajmniej...
Pewnien Zazdrośnik przypisuje sobie za dużo zasług - zwłaszcza jeżeli chodzi o zjawisko mojego emocjonalnego ekshibicjonizmu. Tak, tak, niestety...
A rozwieść się z Robertem zawsze mogę bez orzekania o winie :)))) Nie omieszkam oczywiście dodać jak zwykle, że żadnego mojego związku z nim nie uznaję, bo nie pamiętam żebym go legalizowała.
Jakiś dziwny dzień dzisiaj - jestem w jakimś bliżej nie określonym nastroju... Bożeeee...! Muszę się zaraz zabrać za nudny podręcznik, bo na zajęcia wypadałoby się przygotować... A nie chce mi się tak, że szkoda gadać!
Jak ja nienawidzę mojego Wuefisty, jak ja tego faceta nie trawię! W sumie też szkoda o tym gadać...
O czym by tu pogadać... Nie ma o czym. Więc znikam.