25 lutego 2007, 20:34
Zimo! Kiedy ty sobie pójdziesz za morze? Już myślałam, że śnieg mamy za sobą. Już mi serducho rosło na samą myśl o wiośnie, kiedy po raz pierwszy od dłuższego czasu musiałam mrużyć oczy od słońca. Ale nie! Musiało się wszystko spieprzyć! Ale to w sumie nic takiego. Po prostu jak co roku o tej porze przeżywam klasyczną zimową deprechę, więc nie ma się czym przejmować. Przyjdzie wiosna - samo przejdzie.
Chociaż może nie taka znowu klasyczna ta moja deprecha, w końcu jeszcze mi się chce pracować, co zazwyczaj takie normalne dla mnie nie jest. Jakby mi mało było mojej własnej roboty, to ja się jeszcze angażuję w prezentację maturalną Ma Soeur. Taka już moja uczynno - społecznikowska natura. Choć z drugiej strony chyba zaniedbuję życie towarzyskie... Trudno, najwyżej dostanę garba, oślepnę i zestarzeję się w samotności ;)
Czuję permanentny dyskomfort z powodu kilku niezakończonych spraw, które w dodatku nie rokują zbyt dobrego zakończenia. Niestety nie wiem właściwie co z nimi zrobić. Wypadało by też zadać sobie kilka pytań w rodzaju: "I co dalej?", ale jakoś kompletnie nie mam ochoty się nad tym zastanawiać. Nie wiem, co będzie dalej. Nie wiem co chcę ze sobą zrobić. A na dodatek, wcale nie mam ochoty się nad tym zastanawiać. Dorosłość znowu zaczyna mnie uwierać. Najchętniej chciałabym, żeby ktoś stwierdził u mnie niepoczytalność i przejął za mnie decydowanie. Wykonywać cudze polecenia jest sto razy łatwiej, niż samodzielnie dokonywać wyborów, wcześniej podejmując wysiłek analizy, co jest dla mnie naprawdę dobre. Chyba boję się popełnić błąd, stąd moja bierność. Tylko, że z czasem bierność też może się okazać błędem. No i co ja mam ze sobą zrobić??