Archiwum styczeń 2007, strona 1


Sesja, ach sesja...
Autor: dorothee
15 stycznia 2007, 12:23

Wszystko powoli się układa chociaż niezupełnie po mojej myśli i nie mogę jeszcze powiedzieć, że najgorsze już za mną. Najgorsze niestety wciąż przede mną, bo wypada na sam koniec. Dość o tym, bo nie warto się martwić na zapas.

W sobotę humor zdecydowanie mi się poprawił, gdy okazało się, że jakimś cudem udało mi się zaliczyć ekonomię i poprawki jednak uniknę. Nie boję się tego faktu nazwać cudem, bo autentycznie przekonana byłam, że mi się nie uda, tym bardziej, że zaraz po wyjściu z kolosa skonfrontowałam moje wypociny z podręcznikiem i niestety nie wyszła mi na korzyść ta konfrontacja. Więc albo Primadonna przeszła w ciągu kilku dni poważną przemianę duchową w siostrę miłosierdzia (nie wiem co mogło być przyczyną, może jakiś udany seks? ;] ), albo podwójnie obniżyła punktację. Tak czy inaczej - cud!

Tyle tylko, że wyjdę teraz na jakąś fałszywie skromną, bo wszystkim, którzy mnie pytali, jak mi poszło, odpowiadałam, że pewnie będę pisać poprawę. Sęk w tym, że ja naprawdę szczerze w to wierzyłam.

Drugie z kolei zaliczenie - z historii doktryn - okazało się równie poryte, jak to z ekonomii. Kilka tygodni temu strwierdziłam, że nie boję się tego testu i niestety przekonałam się, że jednak warto byłoby się go jednak trochę przestraszyć. Wprawdzie chodziły pogłoski, że testy u Człowieka Poczciwegotrudne i szczegółowe (włącznie za znajomością cytatów z filozofów), ale doszłam do wniosku, że te doniesienia są mocno wyolbrzymione i nie przejęłam się zbytnio. Ale kiedy tylko dostałam kartkę z testem, zapisaną drobnym maczkiem od góry do dołu, przekonałam się, że doniesieniom warto jednak czasem zaufać. Wynik był taki, że w przypadku większości pytań musiałam zgadywać i teraz nie mam właściwie żadnych przypuszczeń co do wyniku, który poznam prawdopodobnie dopiero w piątek i lepiej żeby był pozytywny, bo u mało jednak poczciwego Człowieka Poczciwego nie ma poprawek, a kiepsko byłoby mieć warunek z powodu ćwiczeń. Pocieszam się tylko tym, że osoby dużo ode mnie lepsze też miały z tym spory problem. Chociaż właściwie co to za pocieszenie?

Im dalej w las, tym więcej drzew. Im dalej w sesję, tym więcej strachu. Na razie jestem jeszcze na etapie narastającego niepokoju - w końcu właściwa sesja jeszcze się nie zaczęła. Ale myślę, że wkrótce nerwówka zacznie się na dobre.

W piątkowy wieczór miałam okazję podziwiać wybitny popis dziecinady. W sumie to niesamowite do jakich głupot może człowieka popchnąć nieposkromiona ciekawość. Ale dobrze przynajmniej, że wszystko jest jasne - w jasnych sytuacjach, takie wydarzenia nie mają szansy zaistnieć! - zalecam tą myśl rozważyć. Chyba mam mimo wszystko wyrzuty sumienia - może mogłam zrobić więcej by temu zapobiec...? Na razie wygląda na to, że nic wielkiego się nie stało.

Zmykam. Muszę wyprać garsonkę na egzamin. Sesja, ach sesja...

Nie tym, to innym razem.
Autor: dorothee
09 stycznia 2007, 11:58

No to będzie poprawka... Może mogłam się bardziej przyłożyć, ale nikt mi nie powie, że wiadoma baba z wiadomego przedmiotu nie jest trochę niewyżyta. Mówi się trudno i żyje się dalej. Do nauki - naprzód marsz!

Nic nowego
Autor: dorothee
06 stycznia 2007, 14:32

Styczeń się zaczął... trzeba by to jakoś odnotować... Nie mam niestety jakichś wybitnie ciekawych doniesień. Drugie podejście do prawa jazdy się nie powiodło i teraz mam standardową chwilę zwątpienia. Sylwester też się nie udał za szczególnie - wynudziłam się. W Nowy Rok mój humor ratowała Messalina - grzaniec był pyszny. Bank po raz kolejny mnie wkurzył - po raz kolejny zgłosiłam brak PINu i po raz kolejny odesłano mnie z kwitkiem ("Bo to przychodzi zwykłym listem, nie poleconym! Niech pani spyta, może ktoś z rodziny wyjął?" - a ja mieszkam w pałacu i widuję się z rodziną wtedy, gdy się przypadkiem zaplącze w moje skrzydło budynku, tak?!?!). Po weekendzie zaczynają się pierwsze zaliczenia - na pierwszy ogień idzie ekonomia. Nie cieszy mnie to zbytnio. Mimo, że moja Rodzicielka ma wykształcenie ekonomiczne, to na moje nieszczęście nie udzieliło mi się ono w genach. Miłą niespodzianką okazało się zwolnienie z zaliczenia z historii - przynajmniej jedna rzecz z głowy. Trwa wielkie polowanie na skrypty i notatki ze wszystkich przedmiotów - tuż przed sesją są na wagę złota, bo doskonale ułatwiają życie. Oczywiście panikę wywołują wymagane zagadnienia, których w skryptach brakuje. Wczoraj natomiast po raz pierwszy w życiu jadłam kraba (w pysznej zresztą sałatce) i przyznaję, że jest pyszny. A poza tym udała się niespodzianka urodzinowa na osiemnastkę Mon Frere i to jest jakiś sukces.

A ja się lenię i cierpię na chroniczny brak motywacji. Coś nowego? Nie bardzo...