Archiwum 11 listopada 2006


No to się upiłam
Autor: dorothee
11 listopada 2006, 21:14

No i "kurza dupa" chciałoby się rzec... Nie udało mi się zdać prawa jazdy, co więcej zrobiłam strasznie głupi błąd, na dodatek stało się to, czego się najbardziej obawiałam, czyli w ogóle nie wyjechałam nawet z placu... Och Boże, strasznie mi wstyd. I jestem zła na siebie przepotwornie - tyle starań, wysiłku, pieniędzy (nie moich w dodatku), żeby wszystko schrzanić w pięć minut. Naczekałam się dwie i pół godziny, na plac wchodziłam po prostu trzęsąc się ze zdenerwowania i za chwilę było już po wszystkim. Matko! Nie mogę tego przetrawić. Do dziś niesmak jest nie do zniesienia. Pretensje mam tylko do siebie - wiem, że wszystko to moja wina.

Nie wiem, czy chcę to poprawiać... Jak zwykle dopadły mnie wątpliwości, nie zostało mi już ani grama wiary w siebie, ani grama motywacji, na dodatek obawiam się, że jak na razie mam wstręt do samochodów (bo przez nie mam wstręt do siebie). Ale jestem konsekwentna i pojadę w poniedziałek zapisać się na poprawkę, jednak tylko dlatego, że mam poczucie, że muszę skończyć to, co zaczęłam (nie po to był ten kurs i tyle moich zjedzonych nerwów, żeby to wszystko teraz porzucić).

Zdecydowanie za bardzo się denerwuję. Stres to mój bardzo wielki problem - i nie chodzi tu tylko o prawko... Problem tkwi w tym, że ten stres rzadko jest mobilizujący. Trudno zrobić coś dobrze będąc w kompletnej rozsypce psychicznej. Wiem to, ale nie mogę się powstrzymać. Powtarzam sobie: "Nie denerwuj się!", ale tak naprawdę wcale tego nie kontroluję. I mówię sobie: "Wszystko będzie dobrze!" i nie umiem w to uwierzyć...

Wczorajszy egzamin będę pewnie jeszcze długo przeżywać i nie przestanę, dopóki się nie zrehabilituję. Ale wczoraj wieczorem udało mi się choć na chwilę o tym zapomnieć. Moja grupa się intergrowała i nie mogłam nie wziąć w tym udziału. Powiedziałam już zresztą, że się upiję po egzaminie i tym samym wpiszę się w szerszą tradycję. No i się upiłam. Niektórzy widzieli mnie po raz pierwszy w akcji. Obawiam się, że mogli być troszeczkę zszokowani :) A było "szampańsko" i poszło w główkę, poszło... Ale było bardzo przyjemnie. I dziewczynom udało się mnie skutecznie podnieść na duchu (okazało się, że miały takie same przygody na egzaminie i tak samo przeżywały porażkę). Świadomość, że nie ja pierwsza i nie ostatnia naprawdę pomaga. Za wszystkie słowa pocieszenia dziękuję. Jestem bardzo wdzięczna.

Ach, cóż się nie działo! Bąbelki, tańce na stole, dużo rozlanych płynów, zawroty głowy, owoce leśne, sprzątanie kuchni, naprawianie lodówki, siedzenie na podłodze w przedpokoju (skoro stać nie dało rady ;] ), sesja zdjęciowa, filmy dla dorosłych :))) , opowieści dziwnej treści, "pojednanie" z Mistrzynią Przedsiębiorczości, a na koniec pomyliłam się komuś z poduszką :))) Świat wirował, muzyka grała i nic nie było ważne. Hmmm... ja się chyba po prostu upiłam! ;)

Było mi to potrzebne - nabrałam dystansu. I przekonałam się, że nie nadaję się do picia "ruskiego szampana". Cenne, nowe doświadczenia :) Było super!