Archiwum 17 lutego 2006


Nareszcie weekend!
Autor: dorothee
17 lutego 2006, 15:39

Następny brzuchomówca dzisiaj. Pan profesor na wykładzie był ledwo słyszalny pomimo posiadania mikrofonu. Próbował też być zabawny - raczej z kiepskim skutkiem. Mimo to wykłady z nim rysują się nawet interesująco, a to z racji jego sposobu bycia - jakby docierał do nas w każdym następnym zdaniu z innej planety. Poza tym ma również w zwyczaju zaciąć się w pół zdania, z przeciągłym: "Eeeeeeee...." na ustach, gubiąc wątek, bądź zastanawiając się nad czymś, czego jeszcze nie wyartykułował. Może byc jednak zabawnie...

Ale mnie wczoraj Maniek wymęczył na pływalni. A drze ryja niemożebnie. Niewesołe to, zwłaszcza, że "z nim nie ma rozwodów" - jak raczył to zgrabnie i poetycko ująć :/ Pod koniec zajęć w tym semestrze mam rzekomo umieć pływać kraulem na plecach. Pozwolę sobie wyrazić swój sceptycyzm w tej kwestii.

Pierwszy tydzień nowego semetru dopiero minął, a ja mam już huk roboty. Nikt nie obiecywał, że będzie inaczej... Przynajmniej czuję, że żyję.

Po spotkaniu z Koniną (po raz pierwszy od długiego już czasu) mam jedną zasadniczą refleksję - wkroczyłam w okres "hulanek i swawoli", który większość moich znajomych ma już za sobą. Zaczynam dopiero zdobywać doświadczenia, które inni mają już od dawna. Np. pierwszy kieliszek czystej? Na takie przygody jest miejsce w liceum! Ha ha ha, oczywiście nie czuję się z tego powodu jakaś gorsza, raczej grzeczna... :) Przynajmniej na maturze miałam takie oceny, jakie miałam ;)

Aniu! Starzejesz się! Zrób coś ze sobą! Ania ustatkowana i spokojna? O nie, nawet nie ma mowy, kto będzie imprezy rozkręcał???

Piję właśnie mieszankę resztki soku pomarańczowego z sokiem jabłkowym - zdecydowanie nie polecam :)))

Koniec zajęć w tym tygodniu - czuję się jakaś nabuzowana pozytywną energią. Jak? Skąd? Dlaczego? Nie wiem właściwie, bo zasadniczo nie ma przyczyny mojego dobrego nastroju. I może właśnie dlatego trzeba się cieszyć, że nie ma z czego.

To będzie udany weekend - tak czuję.