10 lutego 2006, 13:52
Dziwnie mi jakoś. Wszystko jest nie tak, jak być powinno... Jakoś tak mi chałowo... No i przykro - bo ferie zmierzają ku końcowi, a ja się jeszcze dostatecznie nie wyleniłam.
Miałam tyle planów na ferie - ochocho! co to ja nie zrobię! z kim się nie spotkam! Wszystko spaliło na panewce - nie wiem: z mojej, czy nie z mojej winy...?
Dowlokłam się wreszcie do dentysty. Już nie mogłam tego dłużej odkładać - wymówki się skończyły. Wyborowała ząbek, aż mi w uszach dzwoniło, ale przynajmniej jeść mogę wreszcie normalnie. Niestety to jeszcze nie koniec tej bajki...
Cholernie dużo rzeczy mnie martwi - dużych i małych. A kiedy chwilowo nie mam zmartwień, to sama je sobie wynajduję - nie wiem czemu, z nudów może? A może narzekanie i plucie żółcią to mój żywioł? Nie chciałabym, żeby to była prawda...
No i cóż: chyba mi się nudzi... Kręcę się po domu, nie wiem, co ze sobą zrobić. Nie powiem, żeby po sesji jakoś strasznie mi to przeszkadzało - w końcu to nawet miłe po dużym wysiłku nie mieć nic do roboty. Ale kiedy nie jestem niczym zajęta, zaczynam za dużo myśleć. A kiedy za dużo myślę, zaczynam dostrzegać trudności. Z trudności rosną problemy, a problemy mnie martwią - humor zważony...
Nie wiem, co mnie ugryzło... nic mnie nie cieszy... euforia po zdanych egzaminach opadła... a do tego ten plan zajęć w nowym semestrze taki chałowy...
Idę sobie - muszę zagłuszyć czymś myśli.