29 października 2005, 13:25
Chyba wychodzę na prostą... Liczę na to bardzo mocno, bo karmiąc się własną żółcią i przeżuwając ciągle jakieś mniej lub bardziej urojone porażki, długo tak nie pociągnę. Menopauza pokazała wczoraj jakąś nieco bardziej ludzką twarz... Zechciała co nieco wytłumaczyć, z okazji świąt wypuściła nas wcześniej z zajęć... Nie pozostawiła nam nawet cienia nadziei, że podręcznik do "wstępu" może być kiedykolwiek choć odrobinę zrozumialszy, za to wyszło na jaw, że pani magister ma do wszelkich podręczników bardzo krytyczny stosunek. To nawet dobrze - zaszczepi w nas przynajmniej nieufność do naukowych tez i umiejętność posiadania własnego zdania. Krótko mówiąc dzięki niej wiem, że w pełni mam prawo nie zgadzać się ze zdaniem autora podręcznika - to w końcu nie Biblia. Chociaż to się jeszcze okaże na egzaminie, na ile to moje prawo będzie respektowane...
Od poniedziałku mam swój obiekt szczerego uwielbienia - i nie jest to obiekt płci męskiej. Spokojnie, nie odkryłam w sobie nagle skłonności "homo", jest to raczej wyraz czci, czysto z resztą platonicznej. A jej obiektem jest pani z sekretariatu SWFiS na AOS-ie. Dlaczego? Dlatego, że przywróciła mi wiarę w ludzi i pokazała, że można studenta traktować inaczej niż robala. Pani była bardzo miła, wysłuchała do końca o co pytam i spokojnie udzieliła odpowiedzi. Co więcej okazało się, że ze zwolnieniem z w-fu będzie jednak łatwiej niż myślałam, więc chcąc nie chcąc pani z sekretariatu stała się obiektem, na którym spoczęła moja wdzięczność i euforia.
Pierwsze kolokwium na horyzoncie... Trzeba by się zabrać wreszcie do nauki na poważnie. Mamy długi weekend - wymarzona okazja, żeby zabrać się za braki w wykształceniu ;)
Muszę podziękować Starej Znajomej i Bałkanofilowi za to, że zawsze umieją mi poprawić humor. No i przy nich mogę być od początku do końca sobą (nie muszę udawać świętszej i mądrzejszej niż jestem), ale takimi prawami rządzi się wieloletnia przyjaźń.
Znaleźliśmy sobie własny i nowatorski rodzaj rozrywki, ale szczegółów nie zdradzę, bo przestanie być nowatorski. Powiem tyle, że Bałkanofil ochrzcił go mianem "parkingu". Poza tym jestem już na 100% pewna, że nie należymy do szerokiego grona ludzi postrzeganych jako zdrowi psychicznie...
Przynajmniej jest pozytywnie. A o to przecież w życiu chodzi.