01 września 2005, 11:07
Ostatnio pisałam zdaje się coś o "palcach skrwawionych malinami"... Obecnie nie tylko palce mam skrwawione i bynajmniej nie jest to sok z malin. Kolejne dwie wizyty na plantacji zaowocowały tym, że plecy bolą mnie coraz bardziej, poparzyłam się na słońcu do tego stopnia, że złazi ze mnie skóra (bleee), a ręce mam tak pokaleczone, że muszę chodzić w bluzkach z długim rękawem (a to dlatego, że wyglądają tak, jakbym się cięła tępą żyletką). Co gorsza moje nogi zaczynają przypominać ręce, pieniędzy zarobiłam niewiele, a w skutek nakładających się na siebie niesprzyjających okoliczności nawet ich jeszcze nie dostałam. Jak pech, to pech... Zaczynam się tylko zastanawiać czy te złośliwości losu nie są przypadkiem dziełem czarnego kota, który jeszcze w Sobieszewie przebiegł mi drogę.....?
Trzeba zatem szukać innej roboty, jeżeli w tej się nie sprawdzam, a całość zarobku będę musiała wydać na Kosmodisk (idąc za radą Huberta :] ). Niestety jest to trudniejsze niż się wydaje, sytuacja jest zatem beznadziejna...
Nie należy się jednak załamywać. Serce aż rośnie kiedy uświadomić sobie, że dziś zastępy dzieci i młodzieży zmierzają grzeczniutko do szkółki, a ja mogę rozwalona na balkonie (albo jeszcze lepiej - nad zalewem) korzystać z ostatnich letnich promieni słonecznych :)))) Wiem, wiem... jestem okrutna!
Z drugiej strony doświadczam odczuć naprawdę dziwacznych - przez ostatnie dwanaście lat ("Na miłość Boga!", jak ten czas leci :] ) każdego pierwszego września, o tej porze popylałam do szkoły w białej bluzeczce, a teraz sadzę tyłek przed komputerem, co więcej jeszcze miesiąc spedzę w domu. Zakręcone te wakacje - tak jak zakręcony był cały rok. Ale dziwnie mi jakoś po prostu...
Może to działanie komarzego jadu? Naliczyłam ponad 70 ukąszeń tych pierdzielonych rurkobzyków! A namnożyło się tego badziewia po niedawnych obfitych deszczach. Coś tam wylało, coś zalało, komarzysków się narobiło. Nie było mnie jeszcze wtedy w domu, więc nieszczególniem zorientowana. Jak ja nie znoszę nie wiedzieć, o co chodzi!
Chciałabym jeszcze tylko, żeby parę rzeczy się udało i będę szczęśliwym człowiekiem ;) To co robimy w weekend?