07 marca 2005, 21:23
Ja mam dzisiaj po prostu jakiegoś cholernego pecha!!!! Przed chwilą chciałam zapisać długaśną notkę, tryskającą wręcz elokwencją i dowcipem na poZiomie ;) tymczasem ta cholera się nie zapisała!!!!!
Dzień zaczął mi się w ogóle "serowo-cebulowo", bo już same doznania tuż po moim przebudzeniu nie zwiastowały niczego dobrego. Bolała mnie głowa, miałam jakieś dziwne uczucie w gardle, a na dodatek rozważałam utworzenie na dywanie nowego stylowego haftu! Jakoś się pozbierałam, tylko po to żeby się wydać na pastwę porąbanej pogody, która po roztopach postanowiła uraczyć nas jednak dokładką zimy, wobec czego, wracając wieczorem do domu nie mogłam się połapać, pod którą zaspą kryje się chodnik, którym trzy godziny wcześniej szłam.
Nie pojmuję, jak to się dzieje, że w czasie intensywnych opadów śniegu każdy autobus może dotrzeć na przystanek tylko nie "czwórki". Co by sie nie działo, można być na 99,9% pewnym, że linia 44 nie dojedzie. Po 15 min bezowocnego czekania na przystanku na Autobus Zwany Pożądaniem, Stara Znajoma zaproponowała przemieścić się w przestrzeni za pomocą nóg. Niestety jak pech, to pech i skoro tylko uszłyśmy 200 metrów od przystanku, autobus najzwyczajniej w świecie się przytoczył. Jakby tego było mało był niemal pusty i wszyscy zmieścili się bez problemów, co zdarza się tak często, jak na niebie pojawia się kometa Haleya. Pozostałyśmy zatem same z problemem przebijania się przez zaspy po kolana, wśród zaspanych studentów i starszyzny plemienia AchTaDzisiejszaMłodzież. Na zatłoczonym przejściu zostałam przez członkinię plemienia upomniana, jak należy przechodzić przez jezdnię. Waląc na mnie ze straszną miną, niczym machina oblężnicza, kobieta cedziła przez zęby: "Prrrrrawą, prrrrrrawą..." Zapewne miała na myśli fakt, że idąc lewą stroną ulicy zmuszałam ją do podjęcia wysiłku ominięcia mnie. Cóż... po minie przemiłej pani spodziewałam się tylko ciosu w brzuch.
Lekcje sprawiały wrażenie nie kończącej się menopauzy - mam tu na myśli nastrój i pretensje belfrów. Alicee stwierdziła, że autobusem dało się bez problemu dotrzeć do szkoły na czas (co nam się, mimo szczerych chęci nie udało), piała z zachwytu nad poprawą w MPK, w końcu autobusy przyjechały punktualnie i to kilka na raz, więc "nawet miała wybór". Wdałam się też nieopatrznie w bezsensowną dyskusję z Dizajnerem, w której jak zwykle jego było na wierzchu, a mi udowodnił, że wszystko to moja wina, a w ogóle to pewnie mnie obleją. Byłam bliska strzelenia focha, ale szkoda aż tak się pogrążać na sam koniec szkoły. Oczywiście Dizajner wykorzystał tą okazję na publiczne ogłoszenie kilku kolejnych swoich zasług z tą swoją śmiesznie tajoną, fałszywą skromnością. Ten facet mnie po prostu rozwala!
Polski standardowo - Zięba wnerwiona, w klasie regres intelaktualny. Na wypadek gdybyśmy mieli za dużo wolnego czasu, dostaliśmy temat nowego wypracowania. Póki co mam już trzy zaległe do napisania - będzie czwarte. Przypomniano nam oczywiście o zbliżającym się terminie składania konspektów prezentacji na ustną z polskiego, próbowano mnie też po raz kolejny zmusić do wzięcia udziału w symulacji egzaminu ustnego z polaka. Obawiam się, że zostanę ostatecznie zmuszona, jeżeli nie znajdą się żadni ochotnicy. Wtedy to dopiero strzelę focha!
Popołudnie postanowiłam zatem wykorzystać na wizytę w biliotece w celu konspektu przygotowywania. Autobus oczywiście nie przyjechał i musiałam iść na piechotę, smagana po ryju śniegiem. Droga zajęła mi tyle czasu, że zamknięto mi bilioteczne xero, w związku z czym znowu nie odebrałam zamówienia i jak tak dalej pójdzie, to zapłacę karę. Złożyłam też nowe zamówienie, przez które się kompletnie spłukam, bo jeszcze tylko braku pieniędzy mi do tego wszystkiego potrzeba! :~(
Na dodatek jutro mam sprawdzian z historii sztuki, który będzie ogromny, a do którego jeszcze się w ogóle nie uczyłam, ponadto nie uzupełniłam zeszytu, więc dostanę koła. Perspektywa cudowna po prostu! Chyba lepiej już skończę, bo pech podobno może być zaraźliwy.
Nie przypominam sobie tylko, żeby jakiś czarny kot przebiegł mi ostatnio drogę....???