Archiwum styczeń 2006, strona 2


Saturday Night Fever
Autor: dorothee
02 stycznia 2006, 14:21

Chwilowo mój blogiszon powiał pustką, ale tylko chwilowo. Musiałam odespać imprezę, doprowadzić się do stanu użyteczności i nareszcie jestem! Humor mi się poprawił, bo przestały mnie boleć plecy i tyłek (co wywołane było leżeniem na podłodze). Pamiętajcie dzieci! Od spania jest łóżko, a nie podłoga!!! :))))))

Cóż się ze mną działo? W piątek mile przyszło mi spędzić wieczór w pubie, oczywiście w miłym towarzystwie. Były plotki, śmiech na całą salę, ku zgrozie gości przy sąsiednich stolikach, owoce morza (i moje zgorszenie na ich widok - te miniaturowe ośmiorniczki są powalające!) i puzzle z papierowych podstawek pod kufle. Pierwszy raz w życiu miałam okazję pić czekoladowego grzańca, a to za sprawą wrzucenia mi do niego czekoladowego cukierka, który pod wpływem ciepła się rozpuścił, natomiast po wierzchu tego specyficznego napoju (który wcześniej też ku mojej zgrozie został wzbogacony kieliszkiem wódki!) pływały drobinki preparowanego ryżu, którymi cukierek był posypany, a które ze swej natury rozpuścić się nie mogą, a pływać - owszem! Napój tenże zadziałał na mnie w ten sposób, że dostałam głupawki, więc dziwię się pozostałym, że w ogóle byli w stanie ze mną wytrzymać.

A w sobotę nadszedł upragniony Sylwester i jeszcze długo będę go wspominać (może nawet z niejakim skrępowaniem he he, ale kwestię tę pomińmy). Możnaby za kimś zgrabnie podsumować: "Vodka connecting people" i będzie to wielce trafione :)))) Bawiliśmy się dokładnie 12 godzin i jeszcze było nam mało, a spać położyliśmy się kiedy już właściwie świtało. Fajna muza, pyszne jedzonko, jeszcze pyszniejsze drinki "z pod" Dywanika Obfitości :), taniec, sesja zdjęciowa, a na koniec Nocne Polaków Rozmowy w pozycji horyzontalnej na Dywanie Zwierzeń. Oczywiście nie istniały dla nas tematy tabu ;)

Jeżeli każda impreza, w której będę uczestniczyć będzie tak wyglądała, to z nadzieją patrzę w przyszłość :))))))

PO PROSTU BYŁO SUPER!!! - oby cały rok był taki, jak pierwszy jego dzień! ... Chociaż może lepiej nie, bo będę miała permanentnego kaca! :) Żartuję rzecz jasna - woda z cytryną może zdziałać cuda - radzę to zapamiętać.

A autorce "antidotum" składam podziękowania za uratowanie mi życia! :))))

Nadal się lenię. Ale w sumie, nie wiadomo skąd, nabrałam przekonania, że wszystko będzie dobrze. I przy tej myśli chcę trwać. Bardzo, bardzo mocno.