Archiwum listopad 2005, strona 1


Czarna rozpacz...
Autor: dorothee
04 listopada 2005, 11:34

Ja się popłaczę chyba. Dlaczego zawsze kiedy już mi się wydaje, że wreszcie będzie dobrze i będę się wreszcie mogła cieszyć tym, że żyję, przestać narzekać jak stara, upierdliwa baba i zacząć wreszcie cieszyć się tym, co mam - dlaczego zawsze wtedy coś się musi spieprzyć kompletnie i permanentnie?!

Mam ochotę zakląć, ale savoir-vivre mi na to nie pozwala. A szkoda, pewnie powstałaby tu cała litania najgorszych i najbardziej obrzydliwych przekleństw w naszym pięknym języku polskim. Płakać przecież nie będę, bo jestem już dużą dziewczynką, krzyczeć też nie, bo mnie znowu rodzina ochrzci histeryczką. Skoro znikąd zrozumienia, to co ja mam do ciężkiej cholery ze soba zrobić, hę?! (o! no i mi się wyrwało, ale pieprzyć kulturę osobistą!!!).

O co poszło? No o co, moi drodzy, mogło pójść? O zwolnienie rzecz jasna, o ten pierdzielony świstek wyjętego psu z gardła papieru, którego nikt mi nie chce dać!!!!!! Wczoraj zebrałam się do kupy i poszłam do lekarza (prywatnie!), wywaliłam na niego stówę (!!!!), a on co? Powiedział mi, że nie wystawi mi zwolnienia z w-fu, bo "ma zasady"!!!!!! Jakie zasady, ja się pytam do cholery?!?!?! Przecież moje zdrowie to moja sprawa. A on, żeby było śmieszniej, jest tylko okulistą! Żeby to był lekarz rodzinny, to jeszcze rozumiem, że mógłby się rzucać, ale okulista?!?!? Zachciało mu się włazić w cudze kompetencje! Może bym się jeszcze tak nie irytowała, gdybym nie wiedziała, że komisja lekarska w przychodni studenckiej kwalifikuje moją wadę do zwolnienia. Cóż... mojemu panu doktorowi wydaje się jednak, że wie lepiej, skoro tak to kij mu w oko! Tyle, że ja dalej muszę chodzić do tego następnego fanatyka sportu, który każe grać w siatkówkę ze świeżo wybitym palcem!!!! (czego miałam okazję wczoraj doświadczyć)

Ha! No właśnie! Żeby za mało nieszczęścia nie było, musiałam sobie przecież wybić wczoraj palec! Nie dość, że mnie cholernik boli i jest spuchnięty jak balon, to jeszcze świetnie po prostu będę wyglądała z opatrunkiem na jutrzejszej imprezie! No po prostu błagam los o więcej takich niespodzianek, bo przecież gdyby mi od czasu do czasu nie zleciała jakaś cegła na łeb, to byłoby nudno, nieprawdaż???

Może by spróbować terapii z krzykiem? Pójdę gdzieś pod most i wywrzeszczę się za ten rok i cztery następne. Szkoda mi tylko gardła....

Szczęście w nieszczęściu: przynajmniej nie prawą, a lewą rękę sobie uszkodziłam i mogę pisać. Tyle dobrego...

A dzisiaj taki ważny dla mnie dzień - mój dzień - a taki spieprzony mam nastrój. Tylko dlaczego akurat dzisiaj??!?! Idę się uchlać chyba, może mi przejdzie...

Za wszystkie życzenia dziękuję. A Mikrusowi dziękuję za życzenia szczególnie zilustrowane. Bardzo jestem wdzięczna.

Wyć, albo nie wyć? - oto jest pytanie!