S. - uper mózg


Autor: dorothee
28 lutego 2006, 15:06

Kurde!!! Ale się wkurzyłam! Mam dzisiaj jakiś pechowy dzień, jeżeli chodzi o "kucharzenie" - zdążyłam już spalić dwa garnki! Nie dotykam się więcej niczego, co jest w kuchni, bo chyba pisane mi dzisiaj wylecieć w powietrze.

Swoją drogą myślałam, że "kuku" prędzej czekało mnie wczoraj - po kilku odbytych przeze mnie próbach samobójczych przy przechodzeniu przez jezdnię. Wczorajszy dzień w ogóle, co znamienne, upłynął pod znakiem pana S., który naszej grupie długo nie da o sobie zapomnieć, a to z racji talentu do pociągania w każdym, nawet największym stoiku, wrażliwej struny zazdrości. O taką zazdrość nawet się nie podejrzewałam - a jednak. Odrobinę zawiści odczuł chyba każdy. Dość, że każde zajęcia, na których jest z nami pan S., należą tylko do niego, a on ze swoim mózgiem napakowanym wiedzą "po brzeżek" po prostu błyszczy. Wszyscy siedzą jak trusie, raz: żeby nie wyjść na głupka, gdy Mędrzec S. zbije nasz argument jakimś swoim dużo lepszym, a dwa: zawsze wyprzedza nas w zabieraniu głosu o cenne ułamki sekund i powie wszystko sam. A prowadzący mają pretensję, że "nikt oprócz pana S. się nie odzywa"!

Jakby mało go było na zajęciach, to jeszcze pełno go w bibliotece, czytelni, na ulicy i na korytarzu (wszędzie oczywiście z otwartą książką, lub gotową ripostą na czyjś intelektualny atak). Niedługo otworzę lodówkę, a tam kto??? Sami już chyba wiecie, więc odpowiadać na to pytanie nie muszę.

Wtorek i środa - błogosławione dwa dni! A dlaczego błogosławione? Bo na zajęciach nie ma S.!

Swoją drogą dał wczoraj popis na logice. Po pierwszych dwóch zaledwie zajęciach ma już 4 z egzaminu!!! Atmosfera w sali zrobiła się tak ciężka, że możnaby zawieścić w powietrzu siekierę ;) Zbiera sobie, zbiera... Radziłabym mu z dobrego serca omijać ciemne zaułki... :)))))

Nie będę zresztą o nim pisać - na tym tle ja wypadam blado. :)

Coraz bliżej wiosna. Ulice po prostu płyną razem z topniejącym śniegiem. Chodzenie po mieście bynajmniej nie jest z tego powodu przyjemniejsze, ale świecące słońce i perspektywa zieleni, która niechybnie pokaże się już niedługo, dużo wynagradzają.

Ale mi się chce jeść! Ale nie mogę, bo wróciłam właśnie od dentysty i mam polakierowane zęby. Najbliższy posiłek około 19:00 - łeeeee...!

I cóż, czekajmy na wiosnę, czekajmy. Gdy wreszcie przyjdzie to będziemy mieć przyjemność z końca czekania ;)

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz