Powolutku jakoś leci...


Autor: dorothee
26 stycznia 2006, 15:00

No, już mi lepiej. Okazało się, że coś niecoś jednak potrafię i ktoś nawet może to docenić zatem ogólnie poprawił mi się nastrój, choć dalej się denerwuję i wiem, że ciągle jeszcze parę trudności jest przede mną. Ale "wszystko jest dla ludzi".

Na razie dwa egzaminy za mną. Wyniki dobre, rodzina dumna. Przypłaciłam to ostrą nerwicą, ale przynajmniej jak na razie się opłacało. Choć nikomu takiego wymiaru opłacalności nie życzę...

Jeszcze dwa egzaminy i zaliczenie i pierwszą połowę lutego poświęcam na lenistwo i imprezy. I chyba nie mogę się już tego doczekać, bo sesji i nauki mam po dziurki w nosie.

Wszyscy sobie o mnie przypomnieli jakoś... :))) Żartuję, przecież wiem, że wy zawsze o mnie pamiętacie ;) Rozdzwoniły się telefony po prostu wczoraj. Dużo propozycji imprezowych mam - przyjdę, a jakże, chętnie przyjmę każde zaproszenie :))) A na poważnie czuję, że muszę odreagować - i to porządnie ;)

Jestem spokojniejsza, dzięki Bogu. Choć to wcale nie oznacza, że fizycznie czuję się lepiej, bo ciągle boli mnie łeb. Ale już mi wszystko jedno, będzie dobrze, bo musi być dobrze. "Trzymaj się ramy, to się nie posramy" :))))))

Dziękuję bardzo za słowa pocieszenia od Bałkanofila. Gratuluję prymusie!

Ale sobie ze Starą Znajomą pogadałyśmy - godzinę wisiałam na telefonie ;) Wszystko dzięki "darmowym wieczorom". Ale wariatka ze mnie i tak. Nikomu nie przeszkadzało więc nie ma o czym mówić :)

Dużo tych uśmieszków nastawiałam :) :) :) :) Cieszę się po prostu bo z egzaminu dostałam.... uwaga, uwaga.... 5!!!!

No i jak tu się nie cieszyć? Już niedługo ferie... niedługo... wziąć się w garść, zagryźć zęby, wytrzymać, a potem już tylko zasłużony odpoczynek. I już!

Organista
30 stycznia 2006
.

Dodaj komentarz