Powódź myśli
03 stycznia 2006, 10:45
Hmm... hmmmmm...... hmmmmmmm...............
Nie mogłam wczoraj zasnąć. Myślałam. Feministka twierdzi, że psychologia dawno już doszła do wniosku, że człowiek zrobi wszystko, żeby nie myśleć, bo po prostu tego nie lubi - w końcu jak wiadomo, myślenie wymaga wysiłku. Stąd w życiu codziennym posuwamy się (nieświadomie) do takiego automatyzmu działania, że nie mamy czasu, ani nawet (co jest przerażające) sposobności do tego, żeby choć pięć minut pomyśleć. A ktoś, kto umie się posługiwać metodami wykorzystywania ludzkiego automatyzmu, może nam zrobić duże kuku - to też już ktoś dawno stwierdził.
Ale ja sobie wczoraj pomyślałam - dużo i intensywnie. I stwierdzić muszę, że nawet mi się podobało ;) Szkoda tylko, że gdy wszystko po świętach wróci do normy - znowu wróci nauka, rutyna dnia codziennego i potrzeba zagłuszania myśli - znowu przestanę się nad sobą zastanawiać.
Mętlik mam we łbie, cholera. I nie bardzo wiem, jak sobie z nim poradzić... Pewnie przestać myśleć...
... i wracamy do punktu wyjścia ...
Leń! Leń mnie kusi, żeby nie iść dzisiaj na wykład. Pewnie tak by się stało, gdyby nie motywacja. Więc pójdę. Może Dziadzio mnie lepiej zapamięta i na egzaminie będzie wyrozumialszy...?
11:00 dochodzi - trzeba by wreszcie zjeść śniadanie... Chyba jeszcze nie do końca się obudziłam. A słysząc dziś po raz pierwszy od dwóch tygodni budzik, myślałam że dostanę zawału. "Myślałam"? - a jednak myślałam...
A za oknem pogoda pod psem. Mokro, szaro, mgliście - pięknie zaczyna nam się ten rok...
I miałam się trzymać mocno pozytywnego myślenia! I co? I nic!
Dodaj komentarz